Dziś dzień pakowania, pożegnania, ostatnich spojrzeń, ostatnich zdjęć... Za godzinę mam autobus, za pół przyjedzie po mnie pan taksówka, bo choć do przystanku jest niedaleko, to jednak mocno pod górę i jako że muszę się oszczędzać - taki luksus :)
Na spokojnie - poczytałam, spakowałam się, potem poszłam kupić bilet na autobus, przeszłam jeszcze odrobineczkę miastem, zeszłam w dół po ładnych schodkach, w moim sklepie rybnym kupiłam tym razem misto di mare, czyli taką mieszankę, którą przysmażyłam sobie znów po mojemu, z oliwą, winem, i czosnkiem niedźwiedzim (jak on wszędzie pasuje!). Do tego szklanka wina, butelkę mogę już zostawić, obiad jak marzenie!
Dziś w Trapani czekać na mnie będą (mam nadzieję) Ola i Angelo, wieczorem idziemy na kolację. Ale jeszcze przez chwilę jestem tutaj, w moim porcie. Zdjęcia z Sciacchi prawie wszystkie gotowe, podpisy będą później. Normalnie, wszystko lśni! Kuchnia wysprzątana, chcę zostawić po sobie dobre wrażenie :)