11.06 - Kąpiel między skałami, Gianluca i jego książka

Po południu schodzę w dół, do kościoła, i stamtąd jeszcze w dół, na brzeg morza po prawej stronie portu. Mam spore wątpliwości, czy można tu się kąpać, nie widzę nikogo, no ale nigdzie nie jest napisane, że nie można, no i te schodki...

Na dole głazy, ogromne, morze obija się o te głazy, a co zrobi ze mną? Rozbieram się, tym razem zakładam plastikowe buty, to jest doskonały wynalazek. Z niemałym trudem po śliskich kamieniach zatopionych w wodzie, ale wciąż blisko powierzchni przesuwam się w stronę głębszej wody. Za płytko żeby płynąć, ale między głazami jest głęboko. W końcu płynę, jest bosko, woda o wiele cieplejsza niż tam, gdzie kąpałam się ostatnio: na Panarei i na Salinie. I znów ta ogromna frajda z posiadania na własność całej zatoki!

Pływam jakiś kwadrans, potem kieruję się wśród skał. Im bliżej jestem płytkich głazów, tym bardziej morze mną rzuca. Próbuję trzymać się kamienia, ale kolejna fala łapie mnie i przenosi bliżej brzegu. Nie jest to takie głupie, dzięki, morze! Co prawda wychodzę z tej sytuacji nieco podrapana, ale co tam. Potem szukam moich rzeczy, które zostawiłam na kamieniu. Dość długo szukam, nie boję się, że ktoś – no bo nikogo tu nie ma, poza tym tu się wszystko zostawia, nic nie zamyka, również drzwi w pokoju zostawia się uchylone. Raczej boję się, czy czasami morze nie ukradło mi moich rzeczy, a to byłby problem... Ale morze jest w porządku, wszystko leży sobie jak leżało.

LibroGinostraWycieram się, ubieram i wchodzę po schodkach w stronę kościoła, potem idę do sklepu, bo po południu miała być mozzarella. Jest nie tylko mozzarella: jest również Gianluca Giufre, którego poznałam na facebooku, prawdziwy piewca tej ziemi. Gianluca, w wieku moich córek, jest autorem książki, na którą od dawna miałam chrapkę, a teraz mogę ją wziąć w rękę. Ginostra – historie – opowieści – tradycje... Ta książka, na którą czekałam półtora roku nareszcie jest moja.

Gianluca prowadzi tutejszy sklepik, zwany Bazar Ginostra, organizuje też wycieczki. Pytam o wycieczkę dookoła wyspy. Jest taka możliwość, oczywiście, tylko że znów jestem jedyną chętną. Niestety, w takiej sytuacji koszt byłby zawrotny, nawet nie biorę pod uwagę takiej możliwości. Umawiamy się tak, że jutro przed południem zajrzę, jeśli ktoś jeszcze będzie pytał o wycieczkę, Gianluca zorganizuje ją po południu. Dokupuję moreli i wychodzę.

Chcę dojść do Lazaro, na wschód od portu. Znajduję ścieżkę, idę w górę, ale w pewnym momencie zatrzymuje mnie barierka i znak zakazu wstępu. A przecież na mapie jest zaznaczony ten szlak i ta trasa wycieczkowa... może ścieżka się zawaliła, nie wiem, tam są domy, zabudowania, jakoś tam musi się dojść. Z duszą na ramieniu obchodzę barierkę i idę dalej. Z prawej strony urwisko, patrzę na stan ścieżki, nie wydaje mi się niebezpieczna. Ale za chwilę widzę kolejną barierkę, i kolejny zakaz wstępu. Tym razem barierka obejmuje kapliczkę. Obejść ją? Nie wiem. Dwa zakazy wstępu to już coś... Widocznie musi być inna droga. Wycofuję się z żalem, będzie trzeba zapytać kogoś jak tam dojść...

Wracam do domu, przeglądam książkę, każdy rozdział zachęca do natychmiastowego wczytania się... Ale ja mam inny cel na dzisiaj. Przebieram się, zamieniam torbę na plecak, ładuję baterię do aparatu i wychodzę.

on 11 czerwiec 2012
Odsłony: 430

You have no rights to post comments