9.06 - Zejście z wulkanu w tumanach pyłu

mapaKraterIdziemy niemal stromo w dół, bez żadnych serpentyn. Większość grupy ma problemy z pyłem, który wciska się do butów, ja nie, bo na wysokie skarpety założyłam getry, dzięki temu ani odrobina pyłu nie dostaje mi się do butów, choć grzęznę po kostki.

Później pył robi się bardziej dokuczliwy, bo fruwa w powietrzu, światło z czołówki miesza się z pyłem i są miejsca, gdzie po prostu nic nie widzę. Choć szlak prowadzi w taki sposób, że nie sposób się pomylić, jednak to mnie dezorientuje. W końcu zdejmuję czołówkę i niosę ją w ręce – tak jest dużo lepiej. Mimo wszystko nogi zaczynają mdleć, nie bolą, ale jakby zaczynały żyć własnym życiem. Czuję się coraz bardziej zmęczona, niemal nieprzytomna. Ale idę, idę, idę...

W końcu docieramy do kościoła, i do siedziby Magmatrek. Tu oddaję kask, żegnam się z przewodnikiem i dziewczyną z niemieckiej grupy. Na placu przed kościołem w barze trwa dyskoteka. Idę w dół uliczką świecąc sobie czołówką. Potem moimi chaszczami do domu. Z trudnością pokonuję ostatnie schody. Woda, szybkie mycie i spać. Jest po polnocy...

To zmęczenie jest nieprawdopodobne. Chyba nawet nie mam siły się cieszyć. Na to przyjdzie czas...

on 09 czerwiec 2012
Odsłony: 322

You have no rights to post comments