Później pojechaliśmy na targ rybny, Gianni kupił trochę frutti di mare na kolację i witał się ze znajomymi, w sklepie obok kupił oliwki, a mnie się udało wreszcie kupić ser ricotta salata do penne alla Norma.
Później na samiutkim koniuszku Starego Miasta, tam gdzie miasto klinem wchodzi w morze zatrzymaliśmy się na ulicy metr od brzegu. Moje ulubione miejsce, domy rybaków nad morzem, ławeczka. Okazało się, że ten najładniejszy, niewielki domeczek z ławeczką należy do niego! Można tam sobie wynająć mieszkanko! Coś przepięknego!
Niedaleko przejeżdżając zaułkiem zobaczyliśmy starszego pana naprawiającego sieci – to jego zajęcie, całymi dniami siedzi tak na progu warsztatu i pracuje. Oczywiście, pozdrowiliśmy go...