Poniedziałek Favignana - miasteczko, port, cmentarz

Teraz już przede mną jedno jedyne zadanie – dotrzeć do portu, gdzie mogę oddać mój odnaleziony pojazd, przyznam – uwolnić się od niego… Po drodze docieram jeszcze na cmentarz… Potem oddaję rower, kupuję bilet na wodolot. Tym razem wybieram Siremar (przypłynęłam Ustiką). Ustica płynie o 17.10, Siremar o 17.25. W ten sposób mam jeszcze odrobinę czasu, żeby pokręcić się po wyspie i zjeść granitę, która przywraca mnie trochę do życia, bo zgrzana, zmęczona ledwo żyję. Teraz dla odmiany robi mi się trochę zimno, bo granita jest nieźle schłodzona.

Mój wodolot to Calypso! Kto czytał mój blog z Wysp Eolskich może pamięta moją przygodę na Salinie, gdzie po odpłynięciu wodolotu zorientowałam się, że nie mam etui od aparatu fotograficznego z baterią! Było nieciekawie, ale po zgłoszeniu zguby w biurze Siremar, którego pracownicy zadzwonili na wodolot, moja zguba została odnaleziona, pozostał jeszcze problem, jak ją odebrać. Na szczęście ten wodolot – a było to Calypso! – przypływał na Salinę następnego dnia na pół godziny przed moim zaplanowanym rejsem! Dzięki temu udało mi się odebrać zgubę, i Calypso stało mi się bliskie, tym bardziej, że potem jeszcze parę razy nim płynęłam. I traf chciał, że z Favignany do Trapani tym razem popłynęłam znów wodolotem Calypso!!! Zauważyłam tu też kilka osób z obsługi, które zapamiętałam sprzed dwóch lat z hakiem!

on 24 sierpień 2015
Odsłony: 622

You have no rights to post comments