23.08.1973, Latakia, piżamy na plaży, miejscowe zwyczaje

Z Aleppo pojechaliśmy nad morze żeby wypocząć... Na plaży w Latakii zastaliśmy mnóstwo Arabów, którzy najczęściej po plaży chodzili ... w pasiastych piżamach... Taka moda. Przywitali nas bardzo sympatycznie, intrygowaliśmy ich, zaciekawialiśmy. Nocujący na plaży Arabowie przynoszą nam wody, herbaty, światło, a nawet częstują chałwą. Niektórzy z nich znają kilka słów po angielsku i po francusku i to wszystko, tak więc trzeba porozumiewać się na migi.

Traktowali nas trochę jak gości, częstowali herbatą. Pamiętam, że pokazali nam z daleka ukrytą plażę, gdzie w koszulach kąpały się ich kobiety... Jednak my byłyśmy polskimi studentkami i na plaży chciałyśmy pływać normalnie, w naszych europejskich kostiumach kąpielowych. Arabscy turyści prześladowali nas wzrokiem, pływali za nami, próbowali w wodzie zalotów, to było irytujące. Pamiętam, że postraszyłam jednego z nich scyzorykiem kiedy po raz któryś z rzędu w wodzie złapał mnie za nogę... Było to ryzykowne, mogło się źle skończyć dla naszej grupy, ale co miałam zrobić...

Wałkonimy się cały dzień, a na obiadek idziemy do restauracji, zjeść wreszcie porządny syryjski obiad: frytki, baranina (pokrojona w kostkę), sałatka z pomidorów, papryka, chleb. A chleb jest tu całkiem inny – rodzaj placka. Płacimy po 5 funtów syryjskich, piekielnie dużo, ale raz można sobie pozwolić. Upały są tu okropne. Morze czyściutkie, niebieskie, tylko strasznie słone. Ludzie są tu bardzo gościnni, choć bardzo się też narzucają. Kobiet na plaży jest bardzo mało. Nie widziałam, żeby któraś z nich się kąpała. Chodzą w ciemnych płaszczach, takich jesienno-wiosennych, pończochach, chustkach. Strasznie musi im być gorąco.Dzieci są śmiałe, niektóre prześliczne, o dużych czarnych oczach.

Wieczorem dostajemy zaproszenie na herbatkę od plażowego biznesmana, sprzedającego arbuzy i soki owocowe. Jego stragan (tzn stół otoczony ławkami) jest prawie przy naszym obozowisku. Jest to typowy arabski chłop. Jako głowa rodziny jest obsługiwany przez kobiety. Ciekawa sprawa – ma on słownik arabsko-angielski, i szukając długo każdego słowa usiłuje się z nami dogadać…

Mieliśmy ze sobą jeden niewielki namiot, był on dla nas oczywiście za mały, poza tym było za gorąco żeby w nim spać. Namiot służył nam głównie jako bagażownia. Nasze rzeczy w namiocie a my - obok, w śpiworach albo na śpiworach, śpiwory na folii, folia na piasku... Po piasku przebiegały różne żyjątka, nie było to zachęcające, ale jak przychodziła pora spania, człowiek rzucał się na śpiwór i zasypiał w sekundę... Nie to co dziś...

„Noce są bardzo ciepłe. Fantastyczny jest moment, gdy tak leżymy nocą na piasku i przed zaśnięciem patrzymy na gwiazdy, morze jest jakieś 10 metrów od nas".

You have no rights to post comments