Castelluzzo wydaje się być jedną ulicą, tą, która prowadzi do San Vito. Przy ulicy stoją parterowe lub najwyżej piętrowe domy, za nimi ogród, często sad oliwkowy - i koniec. Dalej już tylko góry, z jednej i z drugiej strony.
A to nie do końca jest prawda... Najpierw poszłam uliczką przy B&B, która odbija lekko od głównej. Minęłam domy, stojące również tu, zajrzałam do ogródków. Potem domy się skończyły, zrobiła się ścieżka. Gdzieś tam spało sobie smacznie stado kóz, nie chciały się zaprzyjaźnić.
Górą, coraz wyżej prowadzi droga w kierunku Trapani, tam co chwilę przejeżdża samochód. Tu jest cicho, pachnie ziołami i zwierzętami, jest surowo i prawdziwie. W końcu ścieżka się urywa, dalej chyba już tylko chodzą zwierzaki, wycofuję się, ale nie chcę - jak zwykle - wracać tą samą drogą, więc wspinam się przez czyjś sad, przechodzę na drugą stronę ulicy i jestem po stronie tych wzniesień, za którymi jest Lo Zingaro. Wchodzę jakąś drogą w bok i docieram do czegoś, co wygląda jak dawna kopalnia czy miejsce wydobycia może kamieni? Opuszczone miejsce, ale jakieś takie magiczne... Nawet porzucona na placu stara lodówka wygląda jak z filmu...
Potem wracam do szosy, inaczej się nie da. Dochodzę prawie do B&B, kiedy widzę ulicę w bok, w ten bok w stronę Zingaro. Tu stoją wyraźnie bogatsze domy, bardzo ładne, eleganckie. Idę tą drogą, droga prowadzi w stronę gór, potem zakręca. Idę tam, mając nadzieję, że droga może potem zawróci i nie trzeba będzie wracać. Mijam sady oliwne, ogrody, gdzieś odpoczywają osły, jakieś psy mnie oszczekały.
Nie chcę tą drogą iść za daleko bo wydaje mi się, że ona dalej prowadzi w stronę San Vito. Koło czyjegoś gospodarstwa widzę polną drogę w dół, w kierunku Castelluzzo. Prawdopodobnie to czyjaś droga, do czyjegoś domu, ale spróbuję. Droga prowadzi przez sady. Drzewa oliwne, niektóre bardzo stare, ciągną się na bardzo dużej przestrzeni. Nad gałęziami widzę a to góry, a to morze, a to Monte Cofano. W końcu dochodzę do ulicy równoległej do głównej ulicy Castelluzzo, tu siadam pod oliwkowym drzewem, jem morele, piję wodę...
Ta ulica nie jest już tak ciekawa, ale jakoś trzeba wrócić. W końcu trafiam na przecznicę i już za chwilę jestem na tej głównej. Cieszę się, że zobaczyłam co jest w Castelluzzo prócz domów przy głównej ulicy...