La casa di Pino – tu jest cudnie!

Mój nowy dom – boski! Mogę tu zostać na zawsze!!! Ale od początku:

Prom ku mojemu zaskoczeniu, zawinął nie do portu tuż pod miasteczkiem, ale po drugiej stronie wyspy… Najpierw to było super, bo jakby wycieczka dookoła wyspy, tyle że promem, ale potem pytani e – jak się stąd dostać do miasteczka? Byłam tutaj 2 lata temu, nad przystanią jest cmentarz, wiem, że to daleko. No cóż, trzeba będzie zapłacić komuś, ciekawe ile. Wychodzę, idę przystanią, oczywiście są tu ludzie, namawiający do wynajęcia mieszkania, rozdają ulotki, wizytówki. Ktoś mnie pyta, czego szukam, mówię, że muszę się jakoś dostać do miasteczka. Mówi – nie problem, i prowadzi do furgonetki. Widzę, że wiezie gości do hotelu, ciekawe ile to będzie kosztowało. Dojeżdżamy do hotelu dokładnie naprzeciwko Ustica Diving. Pytam, ile, on  mówi – nie, nic, drobiazg! Pyta, czy nie potrzebuję mieszkania, mówię, że nie, że ja do Jonathana. A, ok.!

Idę więc do mojego centrum nurkowego Ustica Diving, Jonathan na mnie czeka. Wypełniamy dokumenty, pytam, czy mieli już starszych kursantów niż ja. Mówi, że tak, i w ogóle wiek to nie problem. No i mówi, że wyglądam na zdeterminowaną… Jak on by wiedział, jaką bym miała ochotę się wycofać! Jonathan przygotowuje duży kosz ze sprzętem dla mnie, buty, płetwy, kamizelkę i całą masę różnych strasznych rzeczy. Pyta, czy podręcznik po angielsku będzie OK… Mówię, że wolałabym po włosku, i tu problem, bo po włosku … nie mają… Coś tam ponoć mają po polsku, ciekawe. OK., ja po polsku chętnie, ale terminologia włoska też mi potrzebna, no bo przecież oni będą do mnie mówić po włosku… Jonathan mówi, że zaczynamy jutro, no, myślałam, że dzisiaj. Umawiamy się na 18, wtedy dostanę materiały i program na jutro. No, to będę się dalej bać, myślałam, że jak zacznę, to potem będzie z górki…

Idę do mojego nowego domu, jak przyjdę, mam zadzwonić do Giuseppe (Pino). Dzwonię, Pino mówi, że mam wejść na górę, tam jest klucz, mam sobie otworzyć. Tak robię, i staję jak wryta. Wiedziałam, że ten dom mi się spodoba, ze zdjęć na airbnb, ale nie wiedziałam, że jest tu tak ładnie, i że to wszystko moje!!! Na pierwszym piętrze mam kuchnię z balkonem i kanapką. Wyżej jest sypialnia i dwie łazienki. Wszystko ślicznie pomalowane na morskie kolory, ozdobione różnymi drewnianymi i ceramicznymi szczegółami. Opowiedzieć trudno – kiedy będzie to możliwe, załączę zdjęcia. Jest tu na górze klimatyzacja, na dole wiatrak, ale otworzyłam balkon i tak jest OK. Jest telewizor, pewnie go nie włączę. Wifi coś pokazuje, ale nie wiem, czy to wifi z tego domu – jak spotkam Pina, zapytam – czy jakieś okoliczne. Podobno po tych kryzysach pogodowych Internet tu marnie działa. Jakoś damy radę.

Oczywiście, moje zachwycanie się domem, rozpakowywanie, układanie rzeczy na miejsce trwało tak długo, że pozamykali wszystkie sklepy. Wyszłam coś kupić, wróciłam z niczym. Ale nie problem, bo odrobinę prowiantu przywiozłam z Palermo i jeszcze z saliny, a tu znalazłam oliwę i ryż. Więc ryż z cukinią i tuńczykiem i jestem po obiedzie… Po południu uzupełnię zapasy.

Reasumując: gdyby nie ten nieszczęsny kurs, byłoby po prostu idealnie ;)

on 12 wrzesień 2015
Odsłony: 830

You have no rights to post comments