2 lekcja nurkowania, co wyprawia moje ciało w wodzie...

Do drugiej lekcji podeszłam jakby z mniejszą rezerwą, ale zaraz dostałam w kość: niestety, chyba jeszcze gorzej trzymałam równowagę pod wodą niż wczoraj. Jeśli w ogóle można to nazwać jakąś równowagą… Bałam się wszelkich ćwiczeń związanych z oddychaniem, a tymczasem te zrobiłam bez problemów (choć ze strachem), a to co moje ciało wyprawia pod wodą, to po prostu strach… Myślałam, że dziś będzie lepiej, a wcale pod tym względem nie było. Miałam wrażenie, że butla mi się kiwa na plecach, obracało mnie na wszystkie strony, i oczywiście, to powodowało, że bardziej się męczyłam i stresowałam. Kiedy wreszcie, z ogromnym trudem, Arianna usadziła mnie na miejscu, obciążyła dodatkowo kamieniami, które mi włożyła do kieszeni kamizelki, miałam dość, a wszystko co trudne było dopiero przede mną. Tym razem ćwiczyłyśmy nie tylko lekkie zalanie maski, ale całkowite jej zalanie, a nawet zdjęcie maski z twarzy na całą minutę! Strasznie się tego obawiałam, bo woda w nosie to był zawsze mój problem. Tymczasem udało się! A podobno wiele osób właśnie z tym ma problemy… Zrobiłyśmy jeszcze trochę różnych tego typu ćwiczeń (co się może stać pod wodą i jak sobie z tym dać radę), a potem „poszłyśmy popływać”. Pływanie w płetwach to coś, czego kompletnie nie potrafię. Arianna uczyła mnie, jak utrzymać się we właściwej pozycji, jak niwelować zmianę wysokości. Oczywiście, pływałyśmy między rybami, było tam naprawdę ładnie, tylko że ja musiałam cały czas pilnować mojej instruktorki, widzieć ją, rozumieć, co ona chciała. Zeszłyśmy niżej, i jeszcze niżej, trzeba było często zaciskać nos i dmuchać w niego żeby zniwelować różnicę ciśnienia. Nie jest łatwo utrzymać się na właściwej wysokości, tak, żeby nie opadać na dno lub też nie lecieć w górę. Trzeba to dodawać, to ujmować powietrza, ale z czuciem, bo to nie działa natychmiast, a za chwilę albo opadam na dno, albo wzbijam się w górę, i tak na okrągło.

W końcu komenda, w górę. Zrozumiałam z podręcznika, że wynurzając się lepiej to robić płynąc ku powierzchni niż dodając powietrza, żeby nie działo się to za szybko. Potem jeszcze było ćwiczenie zdjęcia kamizelki w wodzie… Znów wyszłam z wody ledwo żywa, to jest ciężka praca! Potem Arianna razem z drugim instruktorem ustalili, że lepiej będzie, jeśli dostanę licencję, uprawniającą mnie do pływania z instruktorem, czyli nie taką, która dałaby mi prawo do pływania z kimś innym. Rany, pewnie, że tak! Ja i tak wątpię, żebym kiedykolwiek skorzystała z tej licencji, ale gdyby, to tylko tak! Przecież zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze się nic nie nauczyłam. Może dwa tygodnie, kto wie, może to by coś dało, ale cztery dni? Ale nawet jeśli na koniec stwierdzą, że jednak nie mogę dostać licencji, to absolutnie nie problem! Dla mnie każda lekcja pod wodą to zwycięstwo…

(Później) Lekcja teorii – testy – poszły doskonale, na 100 %... Jutro nurkowanie wcześnie, o 8.45. Czyli, szybko będę to mieć za sobą ;)

on 13 wrzesień 2015
Odsłony: 1060

Komentarze   

# Ania Ch 2015-09-17 11:09
Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej odwagi i samozaparcia!

You have no rights to post comments