17.06 - W dymach fumaroli na Gran Cratere

Wiedziałam, że dymi. Nie wiedziałam, skąd ten dym. Teraz wiem jak to wygląda, ale czy umiem to opowiedzieć? Sfotografowałam, sfilmowałam, jeśli słów mi zabraknie, za jakiś czas będzie to można zobaczyć. Choć, nie ukrywam, nieco się obawiam, czy te opary nie zaszkodziły aparatowi... Ja mam na twarzy maskę jeszcze ze Stromboli, bardzo się przydała, bo w płucach ciężko.

(dopisek późniejszy: na szczęście przejściowo, ale opary zostawiły na obiektywie coś jak zamglenie, które zauważyłam dopiero w domu, niestety, na wielu zdjęciach to widać...)

Na skałach tworzą się takie mocno żółte narośla, jak morskie glony. To siarka, osiadająca na kamieniach. Ale to nie wszystko. W tych żółtych miejscach pojawiają się takie śnieżnobiałe czasem dziurki, czasem pęknięcia, kominy, z których wychodzi dym. Czasem ten dym wydobywa się z sykiem, z czymś jak dmuchanie. Widać, że w niektórych miejscach ten dym wydostaje się pod ciśnieniem.

Obserwujemy fumarole razem z parą Francuzów. Tak prawdę powiedziawszy, to chyba nie należy się zbliżać, ze względu na niebezpieczeństwo zatrucia. Ale jak tu się nie zbliżyć, skoro to takie niesamowite cudo. Boję się o aparat, miałam zamiar unikać otwierania go w pobliżu dymu, a przecież jak nie sfilmować, jak nie zrobić tysiąca zdjęć...

Nie wiem, ile czasu obserwuję fumarole, idę dalej a one wciąż są, nie pozwalają przestać się zachwycać. Oddycham przez maseczkę, to trochę pomaga, choć wydaje mi się, że moje płuca składają się teraz głównie z siarki. Fumarole są piękne z daleka, są niesamowite z bliska. Są cudne i złowrogie, groźne i imponujące...

Dochodzę do płyty lądowiska dla helikopterów. Okrążyłam krater. Zobaczyłam go z każdej możliwej strony. Zobaczyłam wszystkie widoki dookoła. Poznałam fumarole, powąchałam, poczułam gorąco buchające z tym dymem. Podziwiałam ich barwy, odcienie, kształty. Jeśli to jest przedsionek piekła to ... warto grzeszyć...

on 17 czerwiec 2012
Odsłony: 463

You have no rights to post comments