(w pociągu) Jadę z Imperii do Mediolanu, Nino oczywiście doprowadził mnie do peronu, z Anną pożegnałyśmy się wcześniej, w mieście. Okazuje się, że za 19 euro jadę nie tylko Intercity, ale do tego pierszą klasą! Już nawet nie pamiętam, jakaś taka promocja była jak kupowałam bilety, że 1 klasa była w cenie drugiej czy jakoś tak. Wygodnie, ale zimno w tym pociągu, bo klimatyzacja włączona chyba na 10 stopni... Za to w Mediolanie podobno jest 30 stopni, więc się rozgrzeję. Co tam zrobię, sama nie wiem, mam ze 3 godziny wolne, ale czy dam radę się wałęsać po mieście w taki upał... Chętnie bym poszła do jakiegoś dużego sklepu, domu towarowego czy czegoś takiego, pooglądać książki, płyty, filmy. Zobaczymy.
Jak na razie wykorzystałam tunele do przejrzenia zdjęć z wczoraj :)
(na lotnisku) Samolot jest niestety opóźniony, więc siedzę i czekam. Oczywiście, jestem mocno padnięta, bo w Mediolanie jak to ja, zrobiłam niezły spacer. Doszłam do Katedry i z powrotem, raczej dookoła, i jak to w Mediolanie, po drodze nie znalazłam ani jednego sklepu spożywczego, a chciałam kupić parę rzeczy do domu. Dopiero na lotnisku coś tam nabyłam, ale wiadomo jak to jest na lotnisku - o wiele drożej. Mogłam oczywiście w Imperii pójść na zakupy, ale jakoś nie mogłam się zmobilizować. Jak się spędza czas z Anną i Ninem to po prostu się nie da ;)
(i już z domu): przylot i powrót do domu to był hardcore: zimno jak diabli, zadzwoniłam na parking, powiedzieli, że za 5 minut mam być na umówionym miejscu przed lotniskiem. Poszłam tam po 4 minutach, a potem czekałam chyba ze 20 minut, szczękając zębami. Kiedy zadzwoniłam ponownie, bo myślałam, że może jakieś nieporozumienie, pocieszyli mnie, że samochód właśnie wyjechał. Po prostu, ja nie czekałam na walizki, a mieli jeszcze pasażerki z walizkami, więc przyjechali jak one były gotowe. No to mogli mi powiedzieć, żebym poczekała w ciepłej sali lotniska, a nie na parkingu! Potem zawieźli nas na parking, zebrali kwity parkingowe i poszli do ciepłej kanciapy, coś tam medytowali, a my stałyśmy (4 kobiety) szczękając zębami, w końcu któraś się ośmieliła i zapytała, czy można pójść po samochody - kiwnięcie głową, że tak... Dobrze, że mniej więcej pamiętałam gdzie mój stoi. Do kitu taka obsługa klienta! No, ale w końcu o wpół do drugiej w nocy dotarłam do domu i zaraz spać...