14 września, dziś wagary!

Właśnie wróciłam z wagarów… No, tak naprawdę, to nie są to prawdziwe wagary, bo dostałam nakaz odpoczynku. Mam problemy z błędnikiem, cały czas wydaje mi się, że płynę na łodzi. Zgłosiłam to na wszelki wypadek Jonathanowi, a on zaproponował właśnie to, dziś odpoczywam, jutro jeśli to minie, lub się zmniejszy, zrobimy ostatnie nurkowanie, do licencji jaką mam dostać to wystarczy. Do tego dziś morze jest wzburzone, więc tym bardziej woleli mnie zwolnić w tej sytuacji.

A więc najpierw porobiłam zdjęcia łodziom, wypływającym na nurkowanie, potem poszłam do baru spróbować kawowej granity (mocna jak nie wiem!) a potem pojechałam autobusem na plażę, to tak w teorii: zapytałam kierowcy, czy dojadę do zatoki, która wczoraj mi się bardzo spodobała z okien autobusu, Cala Sidoti. Kiedy autobus był przy tej zatoce, wstałam, ale kierowca się nie zatrzymał, pojechał dalej. Ja, jak to ja, nie poprosiłam, żeby się zatrzymał, pojechałam dalej, prawie okrążając wyspę. W końcu jednak zdecydowałam się poprosić, no bo wrócić do miasteczka byłoby bez sensu. I to  w końcu wyszło bardzo dobrze, bo autobus wjechał dużo wyżej, a ja stamtąd zeszłam w dół, mijając bardzo ciekawe miejsca i piechotą doszłam do Cala Sidoti. Tu wczoraj widziałam kąpiących się ludzi, dziś nie było nikogo. Z jednej strony było napisane: Benvenuti in Cala Sidoti (czyli witamy…), a z drugiej: Divieto di balneazione, czyli zakaz kąpieli. No i jak to mam rozumieć? Zakaz z jednej strony, czy z obu? A ci ludzie co się kąpali? Na mapie zaznaczone są tutaj plaże. To o co chodzi? Zeszłam do zatoczki z tej strony, gdzie było napisane Benvenuti… Oczywiście, kamienie, lawa, głazy, żadnego tam piaseczku. Najpierw spenetrowałam dno, ta zatoczka jest otoczona głazami, dlatego tutaj morze jest dość spokojne. Zobaczyłam, gdzie jest trochę głębiej, wzięłam maskę, fajkę, a potem wróciłam jeszcze po aparat, bo były tam i ryby, i jakieś rośliny, więc popływałam sobie filmując – to jest to, co mi się podoba najbardziej. Gdybym nauczyła się nurkować tak, żeby móc pływać spokojnie i filmować podwodny świat, to by to miało sens, a tak to jest sztuka dla sztuki… Kiedy biorę maskę, fajkę i aparat, czuję się dobrze i mogę tak pływać godzinami…

Potem wyszłam z wody, zjadłam coś tam, odpoczęłam i potem zamiast czekać na autobus na przystanku, poszłam dalej, no bo skoro autobus się zatrzymuje na żądanie, to po co siedzieć? Doszłam do zatoki przy wieży Torre dello Spalmatore, tej, którą było widać spod latarni, czyli znów doszłam do końca wyspy, no, zaczynając oczywiście od miejsca, w którym wysiadłam z autobusu. Autobus przyjechał akurat, kiedy byłam przy przystanku.

Teraz odpocząć, potem zjeść, przestudiować drugi rozdział podręcznika, zrobić testy, obejrzeć jeszcze raz film. O szóstej wieczorem mam się pojawić w Ustica Diving, gdzie znów będę robić testy z teorii. Mam wrażenie, że świat już tak nie buja (wcześniej sprawdzałam, czy lampa się nie rusza, bo myślałam, że to może podziemne wstrząsy…). Ciekawe, bo nigdy nie miałam choroby morskiej ani tego rodzaju problemów. Jeśli to naprawdę minie, to nie problem, będzie można to odczucie dodać do życiowych doświadczeń…

on 14 wrzesień 2015
Odsłony: 1254

Komentarze   

# Ania Ch 2015-09-17 11:14
Piękne miejsca, urocza kapliczka.

You have no rights to post comments