Nie pamiętam od ilu już lat mam zaproszenie do Kalabrii: moi przyjaciele z Turynu, Anna i Nino spędzają tam co rok wakacje i od zawsze mnie zapraszają... Problem w tym, że Kalabria jest tak bardzo daleko, nie da się tam dolecieć bezpośrednio z Polski, po prostu, nie byłam w stanie nigdy skorzystać z ich gościnności, choć od zawsze o tym marzyłam. Nino pochodzi z Kalabrii i zaraził południowością całą swoją rodzinę: kiedy pytałam go, czy po kilkudziesięciu latach spędzonych w Turynie czuje się calabrese czy torinese, odpowiedział: nie tylko ja, ale cała moja rodzina to calabresi! Słyszałam o ciociach tam w Kalabrii, widziałam miasteczko na ogromnej skale i bardzo, bardzo chciałam to zobaczyć.
Kilka miesięcy temu, zaczynając planować tegoroczny wyjazd na Ustikę pomyślałam sobie: a jakby tak połączyć to z Kalabrią? Jakby pojechać do Kalabrii, jak by oni tam byli, i odwiedziłabym ich pod koniec ich wakacji (zwykle jeżdżą tam w sierpniu...), i potem pojechałabym dalej? Zapytałam Annę co o tym myśli, a ona od razu podchwyciła ten pomysł! Przedłużają o 5 dni swoje wakacje żeby pokazać mi okolicę Palizzi! A więc kupiłam bilet do Rzymu, stamtąd polecę do Reggio di Calabria, gdzie oni przyjadą po mnie. A dalej to już zobaczymy, w ich gestii co dalej :) Wiem, że jest tam morze, skały, ciocie, jest pięknie i ciekawie... 5 września odwiozą mnie do Reggio i wtedy zacznie się sycylijski etap mojej podróży...
O etapie kalabryjskim przeczytajcie tutaj, a o sycylijskim - w dziale Sycylia, Nie tylko Ustica. :)
(dalszy etap podróży tutaj)
(cdn)