Labirynt, powrót przez most i pisanie na ulicy

Labirynt był nieco straszny, mokry, nieco śmierdzący, i próbował nas oszukać: a to jakieś ślepe zaułki, a to archeologiczne odkrycia = ślady ludzkiej stopy sprzed 40 milionów lat, a także laptopa i komórki z owych czasów. Chodziłyśmy z lampą naftową po ciemku, po kałużach z nadzieją że może jednak uda nam się stamtąd wydostać. Śladów kości uprzednich turystów nie znalazłyśmy, pewnie je sprzątają przed wpuszczeniem nowych.

Potem zeszłyśmy w dół po schodkach zachwycając się cudnie oświetlonym miastem. Wiatr odfrunął i spacer zrobił się całkiem miły.

Teraz piszę siedząc na jakiejś drewnianej skrzyni na ulicy Vaci. W sklepach nie znalazłam internetu ale udało się na ulicy, no to tutaj piszę:)

Zaraz idziemy do domu, pozdrawiamy wszystkich i do jutra! Plany na jutro to Parlament i różne ciekawe miejsca w Peszcie. A w poniedziałek rano - fru, do Warszawy. Dobranoc!

on 27 luty 2010
Odsłony: 98