Dzień 1 Inny Budapeszt na plus i na minus

Budapeszt jaki na razie udaje nam się zobaczyć jest całkiem inny od tego, co pamiętam z moich studenckich pobytów tutaj, i od tego Budapesztu, który oglądałam przed wyjazdem w przewodnikach i na Kolumberze. Jaki? Chyba taki, jakiego nikt nie widział, a przynajmniej – nie pokazał. Różne odcienie szarości, lekkiego zamglenia, w którym chowa się tajemnica. I ten Budapeszt próbujemy złapać do pudełka, co przy siąpiącym deszczu i całkowitym zachmurzeniu nie jest łatwe.

Widzimy również na każdym kroku coś, czego wolałybyśmy nie widzieć i szkoda nam, że właśnie w tym momencie to się dzieje. Panuje tu chyba dzisiaj jakieś sprzątanie świata, a może sprzątanie strychów i piwnic. Na ulicach tego zazwyczaj schludnego miasta na każdym kroku piętrzą się sterty śmieci, czasem ogromne jak góry. Stare materace, masa drewna z rozbitych mebli, czasem prawdziwe skarby, jakie by się chciało zabrać ze sobą (podziwiamy dwa stare, przepiękne niegdyś wiklinowe fotele bogato zdobione, a następnie faceta, który z tą zdobyczą idzie przez miasto, żałuję, że nie ośmieliłyśmy się zrobić mu zdjęcia…). Najczęściej jest to jednak po prostu wielki, paskudny śmietnik.

Leży to co parę kroków na chodniku, ludzie przedzierają się przez te przeszkody, turyści z wyraźnym zdziwieniem i niesmakiem. Każdej z tych stert pilnują bezrobotni? imigranci? których jest tu masa. Grzebią w śmieciach, wyciągają to, co mogłoby się przydać, podejrzewam, że sprzedają jakieś skarby, resztę pakują, ładują na samochody, przyczepy. Mam nadzieję, że to wszystko zniknie z ulic zanim stąd wyjedziemy. Z pewnością takie oczyszczanie domów jest warte podziwu, ale dlaczego akurat dziś?...

on 26 luty 2010
Odsłony: 111