Jak tu się zapakować w bagaż podręczny

No tak, niby biorę ze sobą jak najmniej, ale to wcale nie jest takie proste. Ostatnie dni to przede wszystkim kombinowanie, czego nie wziąć, jak się spakować, żeby się zmieścić w jednej małej walizce i jednym niedużym plecaku. Gdybym leciała tak jak planowałam, na cztery dni, to jednak byłoby trochę łatwiej. Na szczęście prognozy zapewniają prawdziwie letnią pogodę tam, no ale jednak wieczorem może warto byłoby mieć coś z długim rękawem, ale z kolei nie takie ciepłe jak na nasze warunki.

Nie wybieram się na żadne wielkie trekkingi ani nawet wielkie zwiedzanie, jedyny sprzęt jakiego potrzebuję, to rzeczy do pływania i snorkelingu. Nie biorę aparacika do zdjęć podwodnych bo nigdy nie udało mi się zrobić nim zadowalających zdjęć, zawsze z nim walczyłam pod wodą i niepotrzebnie traciłam czas zamiast po prostu rozglądać się dookoła. Szkoda, bo zawsze chciałabym się podzielić z tym co widziałam, ale do tego trzeba byłoby mieć dużo lepszy aparat.

Jak to zrobić, żeby ubrać się na naszą temperaturę o wpół do piątej rano i na ich 30 stopni. Łatwiej lecąc tam, bo po prostu wszystko co ciepłe założe na siebie a potem będę zdejmować, ale jak to wykonać wracając? Wsiadając do samolotu trzeba będzie znów założyć na siebie wszystko co najgrubsze, a przecież będzie tam gorąco...

Przeglądam notatki z poprzednich lat, to jest bardzo wygodne, że mam na komputerze te zapiski. Niby robię spis, wszystko powinno być OK, a tu nagle wychodzi jakiś kwiatek, o czymś ważnym nie pomyślałam. Odchudzając do granic możliwości bagaż postanowiłam nie brać klawiatury do netbooka. Nie jestem przyzwyczajona do korzystania z niego jak z tableta. Ostatnio ćwiczę pisanie na klawiaturze ekranowej, żeby potem nie mieć problemów. Teraz nagle uświadomiłam sobie, że bez klawiatury nie mam w nim typowego gniazda usb, tylko takie malutkie, jak w telefonie. Muszę kupić jakąś przejściówkę, bo jak nie to jak przeniosę zdjęcia z aparatu, żeby je dodać do bloga?

Jest masa takich drobiazgów, które trzeba przemyśleć. Już od dawna mam tak, że w ostatnim dniu, a może i wcześniej wpadam w czarną dziurę i nie bardzo wiem co mam zrobić, co do tej walizki włożyć, co wybrać, co odłożyć. Dlatego wypraktykowałam pakowanie na raty: wszystko to, co widnieje w spisie a czego nie muszę używać do dnia wyjazdu wrzucam luzem do walizki, a ostateczne pakowanie zrobię w niedzielę, bo - jak pisałam - wyjeżdżam też na raty, najpierw na spokojnie w sobotę wieczorem do hotelu w Modlinie i stamtąd nad ranem w poniedziałek na lotnisko. Więc będzie cała niedziela na ostatnie pakowanie. Miejmy nadzieję, że w ten sposób czarna dziura mnie ominie :)

on 27 wrzesień 2023
Odsłony: 42