Dziś spróbuję popłynąć na wycieczkę dookoła wyspy, nie wiem czy się uda, ale idę na 10 do portu, podobno stamtąd ruszają takie wycieczki. To ostatnia możliwość, bo jutro ma lać a pojutrze się żegnam z Procidą! Dlaczego jestem tutaj tak krótko???
(wieczorem): No tak, niestety, wycieczka łodzią nie wyszła, bo byłam jedyną chętną. Najpierw kazali czekać godzinę, bo może ktoś się pojawi. No to łaziłam sobie po porcie. Wcześniej przyszłam tu z domu piechotą (pół godzinki). Potem wzięli ode mnie telefon i mieli zadzwonić jakby ktoś chętny się pojawił. Miałam ze sobą cały ekwipunek na taką wycieczkę... No to poszłam powolutku w stronę Corricelli - być tam raz to za mało, poza tym wtedy napawałam się głównie widokami, teraz chciałam popatrzeć z dołu, przyjrzeć się domom. Zeszłam tam inną uliczką, i już to było super ciekawe, bo są tu najstarsze zabudowania na wyspie, dom nad domem, dom na domu, a wszystko pięknie odnowione, no i maluteńki, bardzo stary kościółek San Rocco. Na nabrzeżu rybacy rozplątują i czyszczą sieci....
Czekam na telefon ale nie dzwoni, więc idę w górę i jestem nad zejściem do plaży la Chiaia, tej gdzie byłam wczoraj. Dziś morze raczej spokojne, można by normalnie popływać, zjeść prowiant, który miałam na łódź i potem wrócić do domu. No dobra, to schodzę. Jakoś to inaczej wygląda - okazuje się, że całe morze powyżej zatoki upstrzone jest łodziami. Stoją tu i nie wiem, gapią się na plażowiczów? Jest pięknie, spokojnie, ludzi jest troszkę, ale żadnych tłumów. No więc szybko do morza i pływam w kierunku tych łodzi. Spędziłam tam parę godzin, co na moje plażowanie jest dużo, bo nie lubię się piec, ale słońce już powoli zaczęło przechodzić na drugą stronę, więc w głębi plaży powolutku zeczęło się zacieniać tak na położenie głowy...
No dobra, popływałam, zjadłam, poleżałam, znów popływałam, coś by tu trzeba zrobić z tak mile zaczętym dniem... Wrócić do domu? Hm...Ale ulica nad tą plażą prowadzić w ciekawe miejsca, jest to duży kawałek do przejścia, ale jutro ma padać a pojurze stąd wyjeżdżam, no to kiedy tam zajrzę? Ponieważ idąc tam w każdej chwili mogę się wycofać i skręcić do domu, ruszam. No i skutek jest taki, że co prawda nie obeszłam całej wyspy, ale pół tak. Spróbuję to namalować na mapie, poniżej.
Wróciłam do domu o 18.30 (wyszłam z domu o 9) i prócz pływania i leżenia na plaży cały czas byłam na nogach. Zasadniczo miałam takich maratonów nie robić, ale mówię sobie, że jak jutro będzie lało, to odpocznę. A jak nie będzie?...
Kiedy weszłam przez bramę do domu, zobaczyłam, jak moi gospodarze gniotą w specjalnej prasie winogrona na wino. Mają tych winogron wiele skrzynek...
Moja trasa na mapie (kliknij w obrazek, to się otworzy większa).