Dzień 11 cd, ogonek w Sorrento, przez wybrzeże autobusem, Minori

Piszę już po powrocie z wycieczki, więc spróbuję streścić: w Sorrento spędziłam chyba półtorej godziny w kolejce do autobusu: do pierwszego się nie zmieściłam, w sumie ok, bo bym stała, do drugiego byłam na początku kolejki, więc mogłam sobie wybrać miejsce przy oknie z właściwej strony: z prawej jadąc w tamtą stronę! Jeździłam już autobusami po krętych drogach górskich, ale żadne tak nie pędziły po serpentynach! To był hardcore! Jak to możliwe, że co któryś autobus tam nie spada?... Nie ulega wątpliwości, że kierowcy są tu mistrzami świata, ale jednak... Widoki fantastyczne, choć pogoda taka sobie. Nie pada, ale cały prawie czas jest zachmurzone. Szkoda, do tego przyciemnione szyby w autobusie, więc zdjęcia jakich zrobiłam mnóstwo są tak na 30 procent... Jedzie się przez niesamowite tereny, urwiska, wąwozy, strome zbocza, wiraże, gdzie czasami spotykają się i dwa autobusy...

W końcu, jadąc ostatni odcinek w korku, dojechaliśmy do Amalfi, ze względu i na pogodę i na późny dość czas postanowiłam pojechać tego dnia do mojego hotelu do Minori i tam się pokręcić. Autobusy w Amalfi zatrzymują się na czymś w rodzaju dworca autobusowego, jest tam hałas, mnóstwo ludzi, wrażenie pierwsze wcale nie najlepsze. Autobusem w korku dojechałam do Minori, wysiadłam dosłownie przed moim hotelem. Kupiłam tam miejsce w pokoju jednoosobowym na airbnb już w styczniu, za ...23 E. Sam hotelik robi miłe wrażenie, mój pokój jest skromniuteńki, niczego więcej za te pieniądze nie oczekiwałam. Pokój z łazienką, trochę głośno od ulicy, ale da się wytrzymać.

Po południu poszłam się pokręcić po miasteczku, wygląda miło, to taki kurort z plażą, hotelami i lokalami. Trochę myślałam, że pójdę do hotelu po rzeczy do pływania i wypróbuję tę plażę, ale jakoś mi się skręciło w inną stronę i poszłam w górę, a potem obeszłam Minori górą dookoła. No więc jak wróciłam, na pływanie było za późno, ale na jedzenie duża ochota mnie wzięła... 

Wypatrzyłam taką restaurację, która mi się spodobała i jak dama, zjadłam tam tuńczyka na rukoli i pomidorach pijąc białe wino. Potem wróciłam do hotelu bo zrobiło się chłodno. No i tak minął mi pierwszy dzień na Costa Amalfitana...Nic specjalnego, ale liczę na to, że sprawdzą się prognozy z wielkim słoneczkiem na następny dzień...

on 27 wrzesień 2019
Odsłony: 362

You have no rights to post comments