Dzień 8, trzeba wracać...

Rano, w piękny wiosenny dzień poszłyśmy z Anną na spacer jej ulicą, która od tej głównej, idącej z Turynu odchodzi w bok, w górę na wzgórze. Szłyśmy wzdłuż domów jedno i wielorodzinnych, posiadłości i opuszczonych domostw.  To bardzo spokojna ulica, doskonała na spacery.

Według planu miałam pojechać  pociągiem do Mediolanu i stamtąd autobusem na lotnisko w Bergamo. Nino poddał mi pomysł: przecież autokary Flixbus jadą bezpośrednio z Turynu na lotnisko, i można upolować całkiem tani bilet. Pociąg i autobus to koszt około 30 euro, czas podróży jest o wiele dłuższy. Udało mi się kupić bilet na autobus za 11 euro i nie musiałam się przesiadać w Mediolanie.

Kiedy z Anną zajechałyśmy na przystanek, z którego odjeżdżają autobusy dalekobieżne na 12 min przed odjazdem, stał tam jeden autobus, nie napisane gdzie jedzie ale na przystanku napisane było Reggio Calabria. Anna poszła zapytac z którego stanowiska odjeżdża ten mój, powiedzieli że jak przyjedzie to ustawi się na którymś wolnym stanowisku. No to gadamy, dziwimy się że nie ma go jeszcze. Ten do Kalabrii jakby zbierał się do odjazdu, kierowca wsiadł i pokazała się tablica: lotnisko Bergamo... Zdążyłam, ale co by było gdybyśmy nie zauważyly a on by odjechał? ...

Dalej już wszystko było wygodnie i bezproblemowo, usiłowałam sfotografować Alpy, które nam towarzyszyły przez dłuższą częśc drogi...

on 05 kwiecień 2024
Odsłony: 10