Marettimo to najdalsza wyspa Egad, podobno pierwsza się oddzieliła od lądu sycylijskiego, później oddzieliły się Favignana i Levanzo. Jest tam jedna niewielka wioska cała w podobnym stylu, wszystkie domy mają niebieskie okiennice... Marettimo to ogromy rezerwat, podobno największy w Europie. Jest to wyspa górzysta, wielka część wyspy jest niedostępna, dzika, skały pionowo wychodzą z morza. Płynąc patrzyłam na te skały i czułam wielki szacunek do tego co widzę, ja, maleńka biedronka na falach wobec tej dzikości...
A fale były, oj były! Czuję, że zdjęcia nie tylko będą marne przez brak słońca, ale też i poruszone. Łódka bujała mocno i robiąc zdjęcia widziało się, że co innego było na wysokości obiektywu w momencie naciśnięcia migawki a co innego, kiedy zadziałał aparat... Mimo braku słońca zachwycający był kolor wody, jej przezroczystość, kryształowość, przejrzystość. Groty robiły niesamowite wrażenie, wiem, że latem można wyskoczyć z łodzi i spróbować kąpieli, nam jednak nie było to dane.
2,5 godziny bujania na falach i smagania wiatrem zmęczyły mnie jak górska wycieczka, a przecież tylko siedziałam sobie na ławeczce chłonąc widoki i usiłując robić zdjęcia... Nie udało mi się sfotografować niezwykłego zjawiska, a próbowałam. Jedna s grot nazywała się, o ile dobrze pamiętam, Grotta Bombardiera. Była dość długa, i co pewien czas, podczas uderzenia fal w brzeg na zewnątrz groty, widać było jakby strzał wodą, jak z hydrantu - w brzegu był otwór i w ten sposób morze strzelało wodą. Mój aparat niestety, nie poradził sobie mimo zapowiedzi Marco - ora, ora spara! - i długi strzał!