Normalnie, jak w kołowrotku. Najpierw zaplanowałam wycieczki, potem się okazało, że się nie da. Marettimo się nie da, a do Zingaro nie ma jak dojechać. Taka wersja była jeszcze rano. Po czym, jak Jaga i Maciek wymyślili, żeby jechać dziś na Favignanę, zapytałam w kasie czy przypadkiem nie pływają na Marettimo. I PŁYWAJĄ!!! A w biurze powiedziano mi że nie! Więc jak na początku było ustalone, pojutrze płyniemy na Marettimo, a Favignanę odpuszczamy, bo to za dużo szczęścia na raz. Hura, Marettimo będzie!!!

Po drugie, cała kołomyjka z tym Zingaro. Po prostu - nie ma jak tam dojechać! Nie ma połączeń, nic do siebie nie pasuje. W końcu my postanowiliśmy, że wypożyczymy samochód! W ten sposób spokojnie dojedziemy do Scopello, a po wycieczce pojedziemy jeszcze do San Vito Lo Capo, no i może jeszcze dziś do Salin! No, chyba, żeby nam się to wypożyczenie nie udało, bo nigdy tego nie robiliśmy, ale to ma sens - wypożyczenie na 1 dobę kosztuje 45 euro, nawet z paliwem na trzy osoby wyjdzie nam taniej niż dojazd tymi wszystkimi autobusami!

No, a jak to wszystko w końcu poukładaliśmy, Jaga i Maciek poszli na plażę, no bo ni stąd ni zowąd wyszło słońce! Ja ich tam odprowadziłam i zrobiłam im pa pa! Oblazłam stare miasto tak jak sobie to wymarzyłam, dookoła, wzdłuż, wszerz, doszłam do Torre Ligny, i do Lazzaretto. Jeśli widzieliście moje zdjęcia nocne z Trapani z poprzedniej sycylijskiej mojej podróży, to wiecie o czym mówię - wtedy udało mi się te miejsca zobaczyć, odkryć, odnaleźć w mroku po zachodzie słońca. Dziś zobaczyłam je w pełni niespodziewanego słoneczka, szłam, pstrykałam zdjęcia, ahałam z zachwytu... Po to właśnie tu przyjechałam!

Jak jeszcze uda nam się zrealizować zamierzenia na jutro i pojutrze, moje szczęście będzie całkowite! 

Opublikowano: 05 marzec 2010
Odsłony: 734

Melduję, że właśnie się kładę spać w moim pokoju w Trapani tuż przy porcie! Dobranoc!

I dzień dobry, tego samego dnia:) Oczywiście, po nieprzespanej nocy... Głośno tu od ulicy, no i inaczej... Wstałam, wypiłam kawę a ONI jeszcze śpią! Więc idę troszkę połazić z rana. Internet mam w pokoju!

(trochę później) Połaziłam po porcie, po Starym Mieście. Pogoda taka sobie, mocno zachmurzone i wieje. Szukałam informacji na temat rejsów na Marettimo ale w końcu się dowiedziałam, że ... kicha! Nie pływają teraz! To znaczy, jedna linia pływa, ale w środku dnia tam się przypływa i zaraz jest też odjazd. Kicha! Ale wkurza mnie to, bo na stronie linii Tirrenia jest napisane że rejsy są!!! W informacji ciekawie: pytam pani, jak dojechać do Riserva dello Zingaro. Pani patrzy na mnie dużymi oczami i bąka - no, autobus do San Vito a stamtąd lokalnym... No to ja jej na to - tak, ale z San Vito nie ma lokalnych do Riserva! A ona - nie ma? Ojej... Drugie pytanie, a jak z rejsami na Marettimo - trzeba pójść do kas biletowych w porcie, linia Tirrenia... A potem pan w tej samej informacji (bo kas biletowych Tirreni nie znalazłam) mi powiedział, że teraz rejsów nie ma. No i komu wierzyć?

Opublikowano: 05 maj 2010
Odsłony: 712

Wieczór musimy uznać za udany... Udało nam się wypożyczyć śliczne niebieskie C1 (Citroen). Udało nam się wyjechać nim z centrum (Maćkowi się udało!) choć nie było łatwo i jechaliśmy na wcisk. Udało nam się dojechać do Salin w Nubii, i Jagusi udało się nie wjechać autem do wody!

W Nubii jest pięknie i nastrojowo, ale ... ale szkoda że nie pojechaliśmy dalej, bo najciekawsze saliny, prócz tych w Marsali (gdzie też nie dotarłam) są w pobliżu wyspy Mozia, niedaleko lotniska w Birgi. Sara per la prossima volta...

Opublikowano: 05 maj 2010
Odsłony: 723

Potem udało nam się zaparkować w porcie i potem ... udał nam się niezwykle wieczór w trattorii Al Porto... Było cus cus di pesce, Risotto alla marinara i Spaghetti spada e melanzane. Piliśmy białe wino. Poznaliśmy niezwykłego kelnera Mario i jego przyjaciół, oraz jego 10-letnią córkę Weronikę ktora gra w piłkę nożną (i z którą Jaga i Maciek razem łapali kulki z chleba). Piliśmy białe wino, jedliśmy fantastyczny chleb trapanese. Wina było dużo. Oj, dużo... W cudowny sposób rozmnożyło się w trakcie towarzyskich rozmów.

Jutro o ósmej ruszamy. Jest nadzieja, że wstaniemy, tym bardziej, że o ósmej punktualnie kończy się bezpłatne parkowanie, po czym carabinieri potrafią być bardzo groźni. Jutro mamy przejść kilkanaście kilometrów i przejechać jeszcze trochę. Nie będzie łatwo...

Dobranoc... To był długi dzień... To był piękny dzień... Niejeden raz czułam się po prostu szczęśliwa...

Opublikowano: 05 maj 2010
Odsłony: 715