Marettimo, chodząc po wyspie

Po zakończeniu wycieczki po pewnym czasie - wyszło słońce!!! Nie mogłam odżałować, że brakowało go kiedy płynęliśmy przez 2,5 godziny wokoł wyspy... Ale co robić, taki los. Zjadłam kanapki, wypiłam soczki, odpoczęłam troszkę (ciekawe po czym byłam tak zmęczona!) i poszłam połazić po wsi.

Były osły, były psy w kropki, byli jeźdźcy na koniach kłusujący po uliczkach... Były cudne, proste, białe domy z niebieskimi okiennicami i kafelkami z nazwiskami mieszkańców... Jakoś tak wyszłam dróżką w górę, za chwilę znalazłam się na drodze i zobaczyłam kierunkowskaz - Case Romane pół godziny, Monte Falcone 1,5 godziny. O nie! Powiedziałam nie ma mowy o wchodzeniu na żadne góry, wystarczy wczorajszych wspinaczek! Ale te rzymskie domy mogę zobaczyć.

No i poszłam wygodną kamienistą drogą cały czas w górę. Cudna roślinność, cudna! Zielono, kolorowo, sosnowy las, jakieś cudne kolorowe krzewy. Szłam w górę, a przecież nie chciałam się wspinać... Na szczęście nie groziło mi, że pójdę na najwyższą górę Marettimo (Monte Falcone, prawie 700 m), bo po prostu, nie zdążyłabym na statek. Ale do tych rzymskich domów doszłam, szczególnie jeden, odrestaurowany robił duże wrażenie. Potem zeszłam z powrotem w dół... Czekając na statek dalej łaziłam po wiosce, zaglądałam w podwórka, napawałam się atmosferą spokoju, ciszy...

on 07 maj 2010
Odsłony: 641

You have no rights to post comments