13 września, krótka wycieczka do lasu i co z tego wynikło

Uczyłam się pilnie wieczorem, potem rano. A potem poszłam na wycieczkę, wg mapki, ścieżka spacerowa przez las. Powinna być dużo wyżej – grzbietem wyspy – z pięknymi widokami, ale za to dużo krótsza niż wczorajsza, w pewnym miejscu można zakręcić i pójść z powrotem inną drogą (lub też pójść dalej i wejść na drugie wzniesienie). Chciałam właśnie pójść, zakręcić i wrócić, wzięłam tylko soczek i pół litra wody, nie wzięłam kostiumu. Droga bardzo przyjemna, choć w górę, ale łagodna i ocieniona. Widoki piękne. Po drodze na jakby łące grobowiec z epoki brązu. Potem doszłam do nieładnego ogrodzenia z drutem kolczastym, za nim wielki biały balon, widoczny z wielu punktów wyspy. To chyba stacja meteorologiczna. Wzdłuż ogrodzenia idę dalej, tu ścieżka zakręca w lewo, w dole (na wprost, nie w lewo) widać to drugie wzniesienie, gdzie nie chcę iść, a jeszcze dalej – latarnię morską, gdzie byłam wczoraj. OK., no to skręcamy w lewo. I nagle wychodzę na drogę, droga prowadzi w górę lub w dół. Jako, że chcę zakręcić i pójść  z powrotem, idę w górę, choć nie uśmiecha mi się spacer drogą. Ale ścieżki tu żadnej nie widać. Po pewnym czasie droga kończy się bramą obserwatorium… Jak ja tego nie lubię! Teraz schodzę tą drogą, chcę w takim razie wrócić na moją ścieżką i pójść nią z powrotem, choć wolę zawsze wybierać inną trasę powrotu. Ale idę w dół betonową drogą i jakoś nie widzę mojej ścieżki, którą przecież tu zeszłam! Po chwili już jestem dużo niżej, droga prowadzi cały czas w dół, pod to drugie wzniesienie i nie widać od niej żadnej ścieżki spacerowej, czasem tylko drogi prywatne do posiadłości!

No cóż, z małej przechadzki zrobiła się porządna wycieczka, no bo co mi pozostaje – wiem, że tam gdzie latarnia morska, jeździ autobus. Czyli najbezpieczniej iść dalej do latarni… Dochodzę do skrzyżowania, idę drogą, ale szybko orientuję się, że jest to droga wyżej położona niż ta, którą jeździ autobus no i nie wiem gdzie nią dojdę… W dole widzę morze, ale pomiędzy mną i morzem są prywatne działki no i nie ma nikogo, kto by mi pokazał, gdzie skręcić… Wybieram jedną udeptaną drogę, która wydaje się prowadzić do morza, ale po chwili wchodzę na czyjeś podwórko, do tego nikogo tu nie widzę… Trochę wkurzona znów wracam do drogi. Jestem absolutnie zdecydowana zapytać kogoś, kogo pierwszego zobaczę, wręcz zatrzymać jakiś samochód, kiedy w oddali widzę autobus! Co prawda jedzie nie moją drogą, tylko inną, do której ta moja dochodzi, ale w takim razie już nie muszę nikogo o nic pytać. Kieruję się w dół, po kwadransie docieram do latarni morskiej, za chwilę siedzę na przystanku. Chciałabym bardzo, żeby autobus przyjechał z przeciwnej strony niż wczoraj, bo tu jest tak zabawnie, że autobusy jadą w kółko w prawo lub w lewo ;) Czyli, jeśli się jedzie do miasteczka, można wsiąść w każdy. Wczoraj jechałam w prawo, dziś poproszę w lewo! No i jest, dokładnie tak jak chciałam! Mijamy wiele zatok, plaż, myślę, że jutro lub pojutrze zamiast chodzić po prostu wsiądę w autobus i przyjadę do którejś z nich. Trzymam 1,50 E na bilet, wczoraj kierowca przyjął pieniądze po dojechaniu na miejsce, ten jednak mówi, że nie ma biletów – należało kupić w barze… No cóż, głupio, nie wiedziałam! W takim razie muszę kupić dwa bilety, żeby nie jeździć na gapę J

Teraz już tylko obiad (gotuję sobie codziennie makaron na zmianę: z tuńczykiem, z pesto lub z gotowym sosem do pasta alle sarde. Na deser brzoskwinie, do picia odrobina białego wina… Po obiedzie rozwiązywanie zadań w podręczniku. Myślę, że wiele spraw zrozumiałam, zobaczymy co wyjdzie w praktyce. Jakby nastawienie mam ciuteniek bardziej pozytywne, ciekawe…

 

on 13 wrzesień 2015
Odsłony: 1107

Komentarze   

# Ania Ch 2015-09-17 11:05
Bardzo ładna latarnia.

You have no rights to post comments