15.08.1973 (Warszawa - Lwów) Wyruszamy

"I wreszcie ruszamy! Jedziemy pociągiem osobowym, z przesiadkami - tak będzie najtaniej. Podróż będzie długa, na miejscu mamy być dopiero o 18.25 następnego dnia. Ludzie wydają się raczej sympatyczni, przynajmniej na razie. Miejsca mieliśmy siedzące aż do Sofii" (z notatnika Kali).

Pierwszy etap podróży prowadzi tranzytem przez Lwów do Sofii. We Lwowie pociąg staje na stacji, ale nie wolno wysiadać - drzwi i okna są zamknięte! Patrzymy przez szyby na ludzi na stacji i usiłujemy sobie wyobrazić jak tam jest w tym zakazanym Lwowie... W pociągu przez głowę przebiegają marzenia - jak to będzie...?

Nasza wyprawa ma na celu zbadanie możliwości jak najtańszego zwiedzenia jak najwięcej. Program zakłada:
- przejazdy kiedy to tylko możliwe autostopem, przy czym grupa z reguły ma się dzielić na podgrupy, nie mniejsze niż dwie osoby,
- dziewczyny nigdy nie mogą podróżować bez opieki chłopców;
- spać mamy jeśli tylko to możliwe pod gołym niebem we wszelkich możliwych tanich miejscach jakie się przydarzą, oraz - jeśli będzie taka możliwość, w domach u ludzi (mamy jeden namiot, nie mamy materaców, nie słyszano wtedy o karimatach, każdy ma folię, którą mamy podkładać pod śpiwory);

Jedziemy trasą, gdzie rzadko docierają turyści, też dlatego, że w turystycznych ośrodkach wszystko jest drogie i nastawione na turystyczny biznes. My chcemy dotrzeć tam, gdzie ten biznes jeszcze nie dotarł... Czy to się uda...? Polacy w owych latach wyjeżdżają do Turcji i nie tylko tam, ale są to wyjazdy głównie „zarobkowe” - jedzie się coś sprzedać i coś kupić... Mnie zawsze brzydziła taka forma "turystyki" i nie chciałam mieć z nią nic do czynienia...

Pociąg jedzie całą noc, kołysze, w końcu usypiamy, wiezieni poprzez ciemność na południe...

You have no rights to post comments