26.08.1973. Palmyra, wcześnie rano i drugi rzut udaru

Do Palmyry przybyliśmy wcześnie rano żeby uniknąć palącego słońca... Nie pamiętam zresztą, a może przybyliśmy tam poprzedniego dnia i po prostu wcześnie rano wstaliśmy? Grunt, że w ramach ochrony przed słońcem my z Kali wybrałyśmy się na zwiedzanie baaaardzo wcześnie rano. Było rzeźko, nie wzięłam nic na głowę... Największe wrażenie zrobiły na mnie nie wykopaliska, ale prawdziwa, piaskowa pustynia. No bo pustynia taka powinna być, a wszystko co do tej pory widzieliśmy to były kamienie, jakieś porosty, drobne krzaki. Być tam i nie widzieć prawdziwej pustyni, takiej z podręcznika? No więc wreszcie jest!

Snułyśmy się między ogromnymi kamiennymi wykopaliskami, z niemałą dumą, że odkrył je nasz rodak, Michałowski... Czas mijał, potem dołączyli do nas koledzy, zwiedzanie przedłużyło się... Oczywiście, słońce rozwinęło swoją palącą działalność...

You have no rights to post comments