5 września. Tripoli. Zdążyć na granicę, bo kończy się wiza!

Tripoli, duże głośne miasto... Ja jednak pamiętam głównie to, że kończyła nam się wiza libańska, i musieliśmy gnać na granicę, bo jak nie, trzeba byłoby sporo zapłacić za nową. I wiem że na granicy była wielka kolejka, i że były problemy, i chyba udało nam się z trudem kogoś przekonać albo może nawet nieco oszukać, pamiętam stos paszportów, i nasze na samym spodzie, a potem widzę w pamięci rękę, wyjmującą nasze paszporty spod spodu i kładące je na samym wierzchu, i potem pieczęć przybitą w naszych, widzę też na tej granicy samochód z jakimś generałem, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć o co dokładnie chodziło i co miał wspólnego generał z naszymi wizami... Ważne, że się udało. Potem nocowaliśmy na ziemi niczyjej między granicą libańską a syryjską.

You have no rights to post comments