Dzień 5, Aragona

Najpierw śniadanie, potem Pietro zawiózł mnie do zamku księcia Aragony, który następnie książę ów przekazał zakonnicom na cele dobroczynne. Księcia już nie ma, zakonnic też, ale wolontariusze nadal zajmują się tu imigrantami i biednymi ludźmi, między innymi karmiąc ich. Pan Carmelo specjalnie dla mnie otworzył sale i pokazał mi wnętrze. Wcześniej nie byłam zbyt chętna na oglądanie pałacu, bo nie przepadam za zwiedzaniem wnętrz, ale to co widziałam było niezwykle ciekawe. Sale piękne i bardzo skromne, pamiątki niezwykle ciekawe. Mam nadzieję, że zdjęcia pokażą o co chodzi...

Później pojechałam do Agrigento autobusem, kupiłam bilet powrotny oszczędzając sporo (co z tego, skoro potem go zgubiłam jakoś (albo tak dobrze schowałam... i musiałam kupić bilet jednorazowy...). Dowiedziałam się, że jutro (niedziela) autobusy nie kursują! Bosko! A ja jutro rano jadę do portu z bagażami! Jak do tego dodać, że dowiedziałam się - od użytkownika tej strony, który teraz jest na Lampeduzie - że ostatnio odwołano prom z powodu wysokiej fali, no to ogólnie jest nieźle...

Ale dalej już było pozytywnie...

on 29 czerwiec 2013
Odsłony: 467

You have no rights to post comments