Dzień 1 - zatoka Macari i Monte Cofano z Giannim

Pod B&B A Babordo o umówionej porze czeka Gianni z EasyTrapani, ze swoją dziewczyną i z Ulą, Polką, która przez wakacje u niego praktykuje. Poznaliśmy się wirtualnie dopiero co, ale jego działalność nastawiona głównie na ciekawe wycieczki i chęć pracy z polskimi turystami spowodowała, że umówiliśmy się na granitę, a później obiecał mnie zawieźć do Castelluzzo (gdzie miałam jechać autobusem).

Granita się rozpuściła, bo rozmowa była ciekawa... Później pojechaliśmy wybrzeżem w stronę San Vito. To mój trzeci pobyt w Trapani, ale nigdy nie zapuściłam się w tamtą stronę. Jedzie się skalistym wybrzeżem, po prawej coraz wyżej sterczą skały a po lewej morze. Morze dzisiaj jest mocno wzburzone, nie wygląda zachęcająco... Jest mowa o kąpieli, ale mam poważne wątpliwości.

Jedziemy w stronę Monte Cofano, tej góry, którą widać na zdjęciach z Erice. Zaglądamy do Cornino, potem jedziemy do Macari, mijając Castelluzzo, gdzie czeka na mnie Nino w Alba Marina. W zatoce Macari (uwaga, akcent na pierwszej sylabie) zostawiamy samochód i idziemy spory kawałek wzdłuż wybrzeża do Tonnara di Cofano, starej wieży nad morzem. Morze w dalszym ciągu pieni się gwałtownymi falami. Wybrzeże jest skaliste, postrzępione. W jednym miejscu mała zatoczka ze śnieżnobiałymi kamykami, a woda jest tam jasnoniebieska. Piaszczystych plaż brak.

Pod wieżą tonnara zjadamy kupiony wcześniej w lokalnym panificio pane cunzato - czyli jakby kanapki z serem, sardynkami i pomidorami. Doskonałe jedzenie, woda do picia i wspaniały krajobraz, pustka - czego chcieć więcej... Tak, Gianni ma wielką ochotę się przespać, ale trochę nie ma jak...

Wracamy, a nad nami majestatyczne skały, a pod nami spienione fale. Zatoka Macari jest dzika i piękna

Jedziemy teraz przez San Vito Lo Capo, jedziemy drogą, z której widać z daleka port i plażę. Ta słynna plaża w San Vito, uważana za najpiękniejszą na Sycylii. Ten tłum tam na dole, ta masa parasoli mnie nie pociąga. Bardziej mam ochotę wybrać się do portu, ale to jutro.

Teraz mijamy San Vito i jedziemy trochę dalej, do Tonnara del Secco, tu kiedyś przerabiano złowione tuńczyki. A propos, dowiedziałam się dzisiaj, że od co najmniej 10 lat nie urządza się już słynnej matanza, krwawego polowania na tuńczyki. Dziś budynki tonnary są zniszczone, ale widać stąd w oddali północne wejście do Riserva dello Zingaro - bardzo daleko... Niestety, z San Vito nie ma tutaj żadnego dojazdu. Próbuję przekonać moich gospodarzy o konieczności urządzenia dojazdu do Riserva, tak, żeby ktoś kto chciałby tam spędzić cały dzień nie musiał się martwić jak się tam dostać...

W końcu zbieramy się do powrotu, jest wpół do siódmej. Po drodze do Castelluzzo umawiamy się wstępnie na wycieczkę łodzią do Riserva dello Zingaro. Powiedziałam im, że mam taki zamiar, a Gianni zaproponował, że zapyta swojego znajomego, dzięki czemu nie tylko po znajomości i na spółkę dałoby się bardzo obniżyć koszty, ale też wycieczka dotarłaby do miejsc zazwyczaj nie odwiedzanych... Zobaczymy czy to się uda!

on 25 czerwiec 2013
Odsłony: 508

You have no rights to post comments