Dziś jadę do Matery, mam nadzieję że pogoda się zlituje. Po południu mam zwiedzanie Sassi z własnym przewodnikiem, śpię w bardzo ciekawym miejscu i jutro mam nadzieję na duuuży spacer...

(pisane wieczorem) DSC02637Pogoda się zlitowała, przewodnik, Anthony (choć rodowity Włoch z okolic Matery) pokazał mi najciekawsze miejsca Sassi podczas 2,5 godzinnego spaceru a mój pokój jest naprawdę niezwykły, co pokażę na zdjęciach już po powrocie do Monopoli. Na koniec znalazłam przytulną osterię w wąskiej uliczce, gdzie było mi tak dobrze, że nie zadowoliłam się  prostym daniem, którego nazwy nie zapamiętałam, ale pozwoliłam sobie na doskonałe ciacho na deser... Oczywiście, padam na nos, więc jutro dopiszę tu więcej....

Matera jest absolutnie niezwykła. Samo miasto tętni życiem, szczególnie wieczorem, ale to, po co tu przyjechałam (a Matera nie leży w regionie Apulia tylko w sąsiedniej Bazylikacie, podróż z Monopoli z dwiema przesiadkami trwa 3,5 godziny) to tak zwane Sassi (kamienie), czyli wykute w skałach miasto. To co widać to jakby dom nad domem, dom pod domem, uliczka na dachu poniższego domu... Jednak to co najważniejsze. mieści się głębiej - fronty domów, kościołów są zaledwie początkiem... Po wejściu znajdujemy się w wykutej w skale grocie, która najczęściej łączy się z kolejną, coraz głębiej, a powyżej, jakby na dachu jest kolejny dom, i kolejna grota i tak dalej... Żeby to zrozumieć, tu zamieszczam model jednego z domów-grot, jaki odwiedziłam. Po lewej stronie, tam gdzie schody, jest wejście do domu, inne pomieszczenia są wykute w skale po bokach i dalej wgłąb. A na zewnątrz widać tylko sam front domu, jak na zdjęciu obok.

DSC02591

 Matera jest jednym z najstarszych miast na świecie, już w paleolicie ludzie zamieszkiwali groty i wykuwali w miękkim tufie pomieszczenia. Do XVII wieku mieszkańcy Matery żyli tu w zgodzie z naturą, wykuwali w tufie nie tylko pomieszczenia do życia, ale też kościoły, piękne fronty kamienic. Później, kiedy Matera stała się stolicą Bazylikaty miasto zaczęło się przeludniać. Problem dotknął szczególnie najbiedniejszą ludność - podczas gdy bogatsze Sasso Barisano bogaciło się, tworząc nowe świątynie i wygodne pomieszczenia mieszkalne, w biedniejszym Sasso Caveoso warunki do życia stawały się coraz trudniejsze. I Sassi były zamieszkane w urągających warunkach do 1952 roku, brak w nich było elektryczności i wody, w izbach - grotach mieszkały wielodzietne rodziny razem ze zwierzętami gospodarskimi, panowała ogromna śmiertelność, szczególnie wśród dzieci.

W 1952 roku rząd włoski zdecydował o przeniesieniu wszystkich 18 tysięcy mieszkańców do specjalnie dla nich wybudowanych dzielnic mieszkalnych a dzielnica Sassi została opuszczona i niszczała, dopiero w latach 80-tych XX wieku zaczął się proces rekonstrukcji opuszczonych grot aby udostępnić je do zwiedzania.

DSC02451

Opublikowano: 06 październik 2021
Odsłony: 191

Rzadko zwiedzam z przewodnikiem, ale Matera wymaga poprowadzenia za rękę... Chciałam się zapisać na wycieczkę z przewodnikiem a tak wyszło, że miałam przewodnika dla siebie. Anthony to bardzo sympatyczny chłopak, jego pasją jest historia, musiałam go trochę przystopowywać, kiedy próbował mi zbyt precyzyjnie opowiadać ze szczegółami historię każdego miejsca. Jednak spacer z nim - 2,5 godziny w labiryncie Sassi pomógł mi zorientować się w tym, co chciałabym potem sama zobaczyć...

Po zakończeniu naszej wspólnej przechadzki pokręcilam się jeszcze uliczkami, schodkami w górę i w dół, i zaczęło się ściemniać... Matera wieczorem jest jeszcze bardziej magiczna... Znalazłam się w pewnym momencie w wąskiej uliczce, przy której stały drewniane stoły i postanowiłam tutaj się zatrzymać na kolację, tym bardziej, że zgodnie z menu, oferowano tu regionalną niewyszukaną kuchnię. Tego właśnie potrzebowałam!  Zapytałam kelnera, czy już można dostać coś do jedzenia (było chyba jakoś wpół do ósmej), a on mi odpowiedzał: oczywiście, im wcześniej goście zjedzą, tym szybciej pójdę do domu, do żony i dzieci ..."

Bardzo nie chciało mi się wstawać od stołu, no ale trzeba było w końcu wracać do mojego pokoju w grocie... Oczywiście, malutkie B&B w którym się zatrzymałam nie mieści się, jak wiele tutejszych hoteli, w dawnym domu - grocie, gdzie ludzie koczowali w nieludzkich warunkach. Mieszkam na ulicy Casalnuovo, która przylega do Sasso Caveoso, ale znajdujące się tu domy po prostu dostosowały się do niżej położonych autentycznych grot. A więc teraz Wam pokażę mój pokój, i przede wszystkim, moją łazienkę...

Opublikowano: 07 październik 2021
Odsłony: 169

Mimo bardzo niepokojących prognoz mój drugi dzień w Materze też był słoneczny. Ponieważ musiałam zwolnić pokój o 10.30, a pociąg powrotny wybrałam o 15.30, miałam przed sobą pięć godzin na nogach z plecakiem, w którym nosiłam między innymi kurtkę przeciwdeszczową - zupełnie się nie przydała. Oni tu mówią, że na prognozy nie trzeba zwracać uwagi...

Praktycznie cały ten czas spędziłam w Sassi, głównie w Sasso Caveoso, które mnie najbardziej interesowało. Okazało się, że wystarczyło z mojej ulicy skręcić w prawo i już byłam w Sasso Caveoso, tam gdzie zabudowania w tufie się zaczynają, z widokiem na wąwoz w dole i duże groty po drugiej stronie wąwozu. Już na początku drogi zauważyłam drzwi w skale a za nimi jakichś ludzi, okazało się, że znajduje się tam dawny klasztor Benedyktynów, w którym starszy pan oprowadzał chętnych po wydrążonych w skale pomieszczeniach, które zakonnicy oddali dla celów muzealnych. Pan Francesco Festa pokazał nam zbiory jego rodziny. Przyznam się bez bicia, że zrobiłam tam parę zdjęć, kiedy pan nie widział, a bardzo srogo zabraniał... Chciałam Wam jednak pokazać to co widziałam... Monastero Casalnuovo to nie było jeszcze to, czego najbardziej szukałam, bo nie bylo to miejsce, gdzie mieszkali ludzie. Tu odprawiano nabożeństwa, tu mieszkali zakonnicy. Zgromadzone przedmioty rodziny Festa zostały tu wyeksponowane, pochodzą jednak z wyższej części miasta.

Niedługo znalazłam to, czego szukałam - Casa Grotta del Casalnuovo... Tu można wyobrazić sobie, jak wyglądało życie ludzi, mieszkających w tych jaskiniach...

Niedługo po odwiedzeniu Casa Grotta del Casalnuovo trafiłam na drugą - Casa Grotta di Vico Solitario. Dziewczyna obsługująca zwiedzających zapytała mnie skąd jestem, i jak się zorientowałam, mimo, że rozmawiałam z nią po włosku, chciała dla mnie zamówić nagrany przewodnik po polsku. Poprosiłam jednak, żeby puściła nagranie po włosku, tym bardziej, że były ze mną inne osoby, mówiące w tym języku. Tu - podobnie jak w Monastero - trzeba było pokazać green pass. Anthony mówił mi, że praktycznie wszystkie te mini muzea są podobne do siebie, ale będąc w dwóch takich miejscach dużo lepiej zrozumiałam warunki życia, tradycje...

Dalsza część mojej wędrówki po Sassi, to błądzenie po wąskich uliczkach po dachach domów, położonych poniżej, zaglądanie do wąwozu, gdzie wiele osób schodziło do kładki, by następnie ścieżką dojść pod szczyt i zajrzeć do tam znajdujących się grot. Anthony namawiał mnie do zwiedzenia różnych kościołów i innych ciekawych miejsc, ale nie miałam już na to ani siły, ani czasu. Żałuję, że nie zdążyłam zwiedzić  podobno bardzo ciekawego ujęcia wody, jednak kiedy wreszcie wydostałam się z Sassi, była już pora obiadowa i wszystko było zamknięte.

Przed zakończeniem spaceru udało mi się znaleźć mały prosty lokalik nazwany Tipicamente, gdzie serwowano super proste jedzenie, taka cibo di strada, czyli street food. Zjadłam boską kanapkę z chrupiącego tutejszego chleba... Tego mi było trzeba! Teraz już mogłam pójść w kierunku dworca...

Opublikowano: 07 październik 2021
Odsłony: 174

Teraz opowiem trochę dokładniej jak tu jechałam... Z Monopoli do Matery droga wydaje się skomplikowana, jechać bez nocowania nie miałoby sensu: jedzie się około 3,5 godziny w jedną stronę. Dlatego zarezerwowałam sobie na airbnb pokój bardzo blisko Sasso Caveoso, to był naprawdę dobry wybór. O moim pokoju opowiedziałam wcześniej, teraz droga, bo jeśli ktoś chciałby pojechać tak jak ja, to warto wiedzieć. Aby z Monopoli dojechać do Matery, trzeba pojechać pociągiem do Bari. W Apulii działają cztery linie kolejowe (!!!), każda z nich ma oddzielny dworzec (!!!). Wydawało mi się to bardzo skomplikowane, miałam nadzieję, że dam radę. I oczywiście, dałam, bez problemu :)

Po pierwsze, mimo że do Bari jedzie się pociągiem FS, czyli głównym włoskim przewoźnikiem kolejowym, a do Matery (sąsiednia Bazylikata) dociera linia FAL (Ferrovie Appulo Lucane), to bilet czy to online, czy w automacie na dworcu można kupić na cały przejazd. Na przesiadkę w Bari jest ponad pół godziny a dworzec FAL znajduje się przy placu przed dworcem, po lewej stronie, tuż obok kolejnego dworca Ferrovie Nord Barese (które prowadzą m.in. linię kolejową do lotniska w Bari). Dworzec FAL jest bardzo nowoczesny, na peron wchodzi się po zeskanowaniu biletu i w pociagu nikt już biletu nie sprawdza. Uwaga, wracając wsiadamy w taki sam sposób, ale nie ma tam kasowników, więc w Bari warto skasować bilet, żeby nie mieć problemów w pociągu FS...

Z Bari do Matery jedzie się z przesiadką w Altamura, warto wiedzieć, że pociągi zatrzymują się na tym samym peronie, po przeciwległych stronach, więc przesiadka jest bardzo łatwa. Wracając dowiedziałam się od konduktora, że wyjątkowo ten pociąg jechał bezpośrednio do Bari...

Opublikowano: 08 październik 2021
Odsłony: 158