Pierwszy spacer po Montalbano

Wychodzę z domu, głównie, żeby dobrze zapamiętać drogę powrotną. Kręcę się odrobinę dookoła, żeby poznać znaki szczególne. Staję przed kościołem, jest zamknięty. Nagle ostry dźwięk, aż podskoczyłam – to bije dzwon w kościele. Z okna naprzeciwko kościoła wygląda kobieta, uśmiecha się po czym zaprasza, żeby wejść, bo prowadzi wystawę dawnych zdjęć z Montalbano. Płacę 1 euro, oglądam bardzo ciekawe zdjęcia z dawnych czasów, moja przewodnika opowiada ciekawe historie, a ja trochę się niepokoję, bo widać, że się chmurzy, pewnie niedługo będzie padać, a ja bym chciała najpierw trochę połazić po mieście. W końcu wychodzę, zaglądam do kościoła, gdzie na jej polecenie patrzę na cudowny odcisk stopy świętego chyba Benedetto… Bardzo piękne organy w tym kościele… Wychodzę, już grzmi, granatowe chmury od południowej strony. Idę ulicą w kierunku zamku, ale nie chcę jeszcze teraz zwiedzać zamku, chcę chłonąć widoki, utworzyć sobie jakiś obraz tego miejsca…

Montalbano Elicona to średniowieczne miasteczko, gród, otaczający zamek z XII wieku. Kamienne domki tworzą wąskie uliczki, pnące się na wzgórzu, jedna nad drugą, kamieniczki przyklejone do siebie, dawne kościoły, niektóre jeszcze czynne, inne zamknięte, lub przekształcone w sale wystawowe. Tak mi szkoda, że słońce ukryło się w chmurach… Wszyscy tu mi mówią, że trzeba było przyjechać parę dni temu, było piękne słońce i gorąco. No i po co mi to mówić?... Jestem tu dziś i jutro, i dokładnie w te dni ma być taka właśnie pogoda. Na szczęście tylko kropi, bardziej lub mniej, i grzmi, ale nie leje – na razie.

Licząc na to, że pogoda się może jednak poprawi, oraz by wykorzystać moją kuchnię, schodzę w dół, do bardziej współczesnej części miasteczka, która okazuje się nie taka znowu nieciekawa, jak myślałam. Kupuję pesto pistacjowe, caponatę w słoiczku, tuńczyka, chleb i cornetto na jutrzejsze śniadanie (Filippo zostawił mi sucharki, ale ja jednak wolę cornetto…). W ten sposób mam co jeść nie tylko na dzisiaj! Jedyne, czego mi brak, to słońce, no i jak by był internet, byłoby trochę lepiej. Ale nie można mieć wszystkiego, więc ja poproszę jedynie o słoneczko! 

(trochę później) No dobra, zjadłam caponatkę z chlebem, na deser chleb z nutellą, przebrałam się cieplej. Nie pada, choć trochę grzmi i jest zachmurzone. Trzeba iść. Miejmy nadzieję, że mnie nie przemoczy jakaś straszna ulewa…

on 09 czerwiec 2016
Odsłony: 677

You have no rights to post comments