Poniedziałkowa zmiana planów

Plan był taki, że przed południem jadę do Valderice pochodzić troszkę, no, ale poranek mglisty, jakiś taki nieciekawy, niebo zachmurzone. Po co jechać do Valderice, przecież przy takiej pogodzie nie zrobię zdjęć... Ale postanowiłam, no to jadę. Poszłam na przystanek, postałam... Powietrze ciężkie, nie ma czym oddychać. Zmęczona byłam jeszcze zanim wyruszyłam w drogę. I zanim nadjechał autobus podjęłam decyzję - nikt mi nie każe jechać, wracam do domu!

Wyruszyłam w stronę targu rybnego, nareszcie postanowiłam zrealizować moje marzenie jeszcze z domu: kupię sobie rybę na targu i przyrządzę ją sobie w domu! O tej porze na targu nie wiele było, ale mnie też wiele nie było trzeba. Pan proponował mi ośmiornicę i jeszcze inne różne stwory, ale zapytałam go co mogłabym kupić tak jednoosobowo, mając do dyspozycji patelnię, oliwę i cytrynę. Pan zaproponował triglie, po polsku barweny. To takie mocno różowe rybki, jadłam je już w trattorii. Poprosiłam 30 dkg, dostałam cztery rybki, zapłaciłam 5 euro. Na stoisku z warzywami kupiłam fasolkę szparagową, poprosiłam pół kilo, dostałam chyba ze dwa kilo... Jeszcze kilo pomarańczek i pięć jajek (dostałam sześć) :) No i chleb w piekarni. Chciało mi się białego wina do tej ryby, ale czułam się marnie, więc postanowiłam z winem poczekać.

Wróciłam do domu i już było trochę lepiej. Popracowałam, a na obiad zrobiłam sobie moje barweny i połowę fasolki, jako tartą bułkę użyłam okruszków z chleba. Jedzonko było boskie! Tymczasem niebo zaciągnęło się zupełnie, wyglądało na to, że będzie padać...

GranvelieroPo obiedzie wyszłam obejrzeć B&B Granveliero, Giovanni czekał na mnie na dole. W kamienicy cały czas prowadzone są prace remontowe. Większość pokoi jest już wyremontowana, w niektórych są goście, inne dopiero przechodzą remont. Piękne kafle, które jesienią leżały w stosach na podłodze są już ułożone w piękny wzór na posadzce. W kątach leżą zabytkowe meble po renowacji, a niektóre przed, wyszukiwane po bazarach i targach. Zachwyca mnie smak, pomysłowość, elegancja. Zrobiłam kilka zdjęć, które dodam tu jak wrócę do domu. Giovanni opowiedział mi, że w Wielkanoc urządzali w B&B kursy gotowania, między innymi arancine, jaka szkoda że nie wiedziałam! On mówi z kolei, że nie wiedział, że ja byłam wtedy w Trapani... Szkoda!

Scuola VirgilioPóźniej poszłam do szkoły językowej Scuola Virgilio, prowadzonej przez Stefano Grillo. Szkoła mieści się tuż obok budynku poczty, a więc bardziej w centrum się już nie da. Można się tu uczyć angielskiego, ale prowadzą też lekcje włoskiego dla cudzoziemców, i to może być wspaniała okazja dla tych, co chcieliby przyjechać do Trapani, odpocząć, poplażować, pozwiedzać, ale też podszlifować odrobinę włoski. Po powrocie przygotuję prezentację szkoły i umieszczę na portalu.

Wracając kupiłam sobie brakujące smakołyki na śniadanie i butelkę białego wina - pokropił deszcz, wyszło słońce i zrobiło się zupełnie rzeźko. No i pytanie, co jutro?...

I coś jeszcze wymyśliłam - w poniedziałek praktycznie kończę pobyt w Trapani, bo raniutko lecę na Pantellerię, wracam w czwartek przyszłego tygodnia wieczorem, a w piątek frunę do domu. I przyszło mi do głowy, że tak łatwo to ja się stąd nie wyniosę - w czwartek wieczorem zapraszam wszystkich których tu poznałam do jakiegoś lokalu. Rozmawiałam z Eleną i upewniłam się, jak to zrobić, zeby nikt nie pomyślał, że ja to sfinansuję, bo tak dobrze to nie ma. Ona mówi, że to nie problem, najczęściej jest tak, że płaci każdy za siebie lub się dzieli rachunek przez ilość osób (to się nazywa fare alla romana). Na wszelki wypadek zaproszonym osobom mówię, że tak to ma wyglądać. Ciekawe, co z tego wyjdzie. Chcę nie tylko się z nimi spotkać, chcę też ich ze sobą spotkać, niektórzy się nie znają, albo tylko o sobie słyszeli...

Robi się ciemno, a za oknem wciąż w tej ciemności przełyskują dachy. Siedzę sobie na kanapie i piszę, słucham życia za oknem i widzę ciemne niebo i jasne szczyty budynków i dachy. Jest mi tu dobrze.

on 27 kwiecień 2015
Odsłony: 411

You have no rights to post comments