Wieczorem odbyła się zaproponowana przeze mnie kolacja w restauracji Antichi Sapori przy piazza Jolanda. Byłam taka dzielna, że zarezerwowałam stolik, wyszło mi na oko 15 osób, szef restauracji prosił, żebym dzień wcześniej potwierdziła ilość. Rany jakie to było trudne, żeby uzyskać informację od zaproszonych przeze mnie osób! Zadzwoniłam z Pantellerii (jadąc z Peppe do sauny, po ciemku, przez co włączył mi światło w samochodzie, a ja bałam się, że gdzieś się rozbije, bo co on widział w ten sposób...). Powiedziałam, że potwiedziło 10 osób, a 6 może... Szef kuchni bardzo był niezadowolony z takiej informacji. Kazał zadzwonić następnego dnia rano... Więc ja na siłę usiłowałam zebrać tę informację do rana, wyszło mi 12 osób plus może 4, więc zarezerwowałam na 12 osób. A przyszło 9... No, ale na szczęście nikt mi głowy za to nie urwał...

Było bardzo sympatycznie, a najbardziej mnie cieszyło, że Gianni, Lilian (i Vittoria) siedzieli obok Ignazio i jego żony i było wszystko dobrze... Jedliśmy smakowitości, gadaliśmy, ja nawet wygłosiłam 10 sekundowe przemówienie, dziękując Gianniemu za zaproszenie - po prostu należało mu się to! Mała Vittoria była maskotką przy stole, potem dostała jeść i potem zasnęła... Obudziła się koło północy, gdy zbieraliśmy się do wyjścia...

Nie wiedziałam, jak to z płaceniem będzie, bo zaprosiłam, ale zastrzegłam wszystkim, że każdy płaci za siebie, to się nazywa po włosku fare alla romana, czyli robić to po rzymsku. Paolo wyszedł wcześniej, nie wiedziałam jak to z jego udziałem... Okazało się, że jest to bardzo proste - każdy uczestnik płaci tyle samo, wychodząc idzie do kasy i mówi, że płaci za jedną osobę. Tak zrobiłam na samym końcu, tylko później uświadomiłam sobie, że nie pomyślałam o napiwku... Nie wiem, czy był wliczony, po prostu nie wiedziałam jak to wszystko wygląda, nie chciałabym "fare brutta figura", ale już za późno...

To był przemiły wieczór, niech żałują ci, co nie przyszli!

Opublikowano: 08 maj 2015
Odsłony: 429

Zakupy porobione, prezenty kupione, ulubione miejsca odwiedzone po raz ostatni (tym razem). Zaraz kończę upychanie rzeczy w walizce, zrobię sobie obiad i idę do autobusu... Tak kończy się bajka. Jutro z Yashką pójdę na długi spacer do lasu - wszystko ma swoje plusy i minusy... Trzymajmy się plusów! Nad zdjęciami będę pracować chyba z rok...Tutaj takie sobie migawki z Trapani...

Opublikowano: 14 sierpień 2015
Odsłony: 423