Do Calatafimi pojechałam, bo słyszałam, że warto pochodzić po tym miasteczku i poobserwować charakterystyczne życie daleko od turystycznego ruchu. Bo wszyscy co tam jadą, wysiadają obok Segesty, a w miasteczku życie się toczy powolutku, malowniczo. Pan kierowca nie mógł uwierzyć, że kupuję bilet do Calatafimi, a nie do Segesty...
No a jak wysiadłam, okazało się, że dzieje się tu coś szczególnego: głośno grała muzyka country, ludzie byli rozentuzjazmowani, jakieś stragany, jakaś sagra? Okazało się, że było to święto hodowlane - wystawa koni i owiec na placyku, sprzedawano siodła i inne wyposażenie do konnej jazdy, szykowano degustację wina i przysmaków (niestety, na potem...), sprzedawano jakieś starocie, jakieś przedmioty domowe - wśród których moździerze do pesto w różnych wielkościach!... Było ciekawie, malowniczo, tylko że - nie było tej atmosfery powolnego życia sycylijskiego miasteczka z panami siedzącymi godzinami i patrzącymi na ulicę... No cóż, coś za coś.
Ładnie tu, uliczki udekorowane kafelkami. Obeszłam różne zaułki, doszłam do wielkiego kościoła, który wydawał się zamknięty, ale jakiś pan zobaczył, że chcę wejść i wpuścił mnie do środka, nawet światło zaświecił!
Chodząc po uliczkach zauważyłam stojące rzędem kolorowe, pięknie zdobione sycylijskie wozy! Zawsze chciałam je zobaczyć, kiedy w Palermo byłam na święcie patronki Świętej Rozalii, czekałam na przejazd wózków i się nie doczekałam, a tu one stały i czekały na mnie!
Że zrobiłam taką głupotę, że nie wzięłam komórki, a zegarka po prostu nie mam, niestety, kręciłam się w pobliżu placu, gdzie był przystanek, nie wierząc w moje wyczucie czasu... Jadąc z powrotem zobaczyłam nawet świątynię w Segeście na wzgórzu...Byłam tam z Giannim i Lilian dwa lata temu, więc tym razem wystarczyło mi takie przelotne spojrzenie.
Dziś sprzątam, pakuję się wstępnie. Być może dzisiaj, a może jutro przenoszę się z mojego ulubionego mieszkanka do innego, tym razem znów do "pałacu", ale takiego, w którym jeszcze nie spałam. Będę miała w poniedziałek bliżej do przystanku, bo autobus na lotnisko mam o 6.15! Jutro Majówka i też niewiele czasu w domu spędzę, a po powrocie z Pantellerii tylko jedną noc tam prześpię i do domu...