Pierwsza noc, pierwszy dzień

P1120472No, powiedzmy, że bywa lepiej ;) No bo tak, po pierwsze, późno. Samolot się spóźnił, potem trzeba było dojechać do domu, zwiedzić moje mieszkanie, sprawdzić, czy działa urządzenie do wifi, które mi zostawił Gianni - oczywiście, nie działało, więc był powód, żeby się martwić zamiast spać. Potem było zimno, w domu nic to, bo włączyłam ogrzewanie, ale łóżko ma chyba jakieś połączenie z chłodziarką, a ja się przygotowałam jak głupia na tutejsze ciepłe noce... W końcu owinęłam się kocem i tak wlazłam pod ichnie prześcieradło i drugi koc. Potem oczywiście nie mogłam zasnąć, potem były hałasy nad głową, do czego nie jestem przyzwyczajona, no a o siódmej już się nie dało zasnąć. I do tego nie było kawy...

Rano udało mi się uruchomić internet (wystarczyło wyłączyć to urządzenie, włączyć na nowo i już netbook je zobaczył!) i to podniosło mi nastrój o jeden stopień. Nagrzałam w domu, zebrałam się i poszłam szukać kawy. Zaczęłam od cappuccino w barze. Kolejny stopień w górę. Postanowiłam poszukać sklepu i zrobić zakupy jedzeniowe. Natychmiast zoriengowałam się gdzie mieszkam, nie na Starym Mieście, ale tuż tuż, dwa kroki od dworca (ale nie słychać pociągów) i od piazza Margherita, przy króciutkiej ulicy via Funai. Wiem, gdzie są sklepy na Starym Mieście, ale chciałam znaleźć jakiś tutaj niedaleko, więc poszłam w stronę via Fardella, to elegancka ulica, myślałam, że będzie tam jakiś większy sklep. A guzik, przeszłam 150 km chyba, nie spotkałam żadnego. Więc w końcu zawróciłam, poszłam mniej główną ulicą, myśląc, że pewnie tam się jakiś sklep schował, ale nic z tego. W końcu doszłam do Corso Italia, i zanim dotarłam do sklepu spotkałam ... Angelo przed B&B Bella Trapani. Pogadaliśmy chwilkę, po czym poszłam do sklepu, potem do drugiego i mogłam wreszcie wrócić do domu.

Kupiłam: kawę, mleko, amaretti, pesto pistacjowe (!!!), spaghetti, bakłażany w oleju, botargę, mozzarellę. Czyli, obiad jem w domu. Pod domem jest warzywniak, więc później dokupię sobie smakołyków, czerwone pomarańcze jakie tam widziałam wyglądają niesamowicie!

Po drugim cappuccino z amaretti życie zaczyna wyglądać ciekawiej, choć dzisiejszy dzień po prawie nieprzespanej nocy jest prawie na stracenie... Nic to, mam ich przed sobą jeszcze wiele :) Angelo pytał jakie mam plany na najbliższe dni. W zasadzie to prawie żadnych konkretnych. Będzie co będzie. Jestem wolna jak ptak, jak te mewy co mi tu skrzeczą. Będę oglądać przygotowania do Wielkanocnych obchodów, łazić, zaglądać w różne kąty, pewnie się z kimś spotkam. Zobaczymy co będzie.

on 31 marzec 2015
Odsłony: 412

You have no rights to post comments