Teraz opowiem trochę dokładniej jak tu jechałam... Z Monopoli do Matery droga wydaje się skomplikowana, jechać bez nocowania nie miałoby sensu: jedzie się około 3,5 godziny w jedną stronę. Dlatego zarezerwowałam sobie na airbnb pokój bardzo blisko Sasso Caveoso, to był naprawdę dobry wybór. O moim pokoju opowiedziałam wcześniej, teraz droga, bo jeśli ktoś chciałby pojechać tak jak ja, to warto wiedzieć. Aby z Monopoli dojechać do Matery, trzeba pojechać pociągiem do Bari. W Apulii działają cztery linie kolejowe (!!!), każda z nich ma oddzielny dworzec (!!!). Wydawało mi się to bardzo skomplikowane, miałam nadzieję, że dam radę. I oczywiście, dałam, bez problemu :)

Po pierwsze, mimo że do Bari jedzie się pociągiem FS, czyli głównym włoskim przewoźnikiem kolejowym, a do Matery (sąsiednia Bazylikata) dociera linia FAL (Ferrovie Appulo Lucane), to bilet czy to online, czy w automacie na dworcu można kupić na cały przejazd. Na przesiadkę w Bari jest ponad pół godziny a dworzec FAL znajduje się przy placu przed dworcem, po lewej stronie, tuż obok kolejnego dworca Ferrovie Nord Barese (które prowadzą m.in. linię kolejową do lotniska w Bari). Dworzec FAL jest bardzo nowoczesny, na peron wchodzi się po zeskanowaniu biletu i w pociagu nikt już biletu nie sprawdza. Uwaga, wracając wsiadamy w taki sam sposób, ale nie ma tam kasowników, więc w Bari warto skasować bilet, żeby nie mieć problemów w pociągu FS...

Z Bari do Matery jedzie się z przesiadką w Altamura, warto wiedzieć, że pociągi zatrzymują się na tym samym peronie, po przeciwległych stronach, więc przesiadka jest bardzo łatwa. Wracając dowiedziałam się od konduktora, że wyjątkowo ten pociąg jechał bezpośrednio do Bari...

Opublikowano: 08 październik 2021
Odsłony: 158

Po dwóch dniach chodzenia po Materze należał mi się odpoczynek, tym bardziej, że pada, jest zimno, i tak chyba już będzie. Miałam zamiar choć na chwilę wyjść z domu, spojrzeć jak wygląda Monopoli w takich okolicznościach przyrody, ale wzięłam się za opisywanie Matery i Sassi i przede wszystkim na przekopywanie się przez wielką ilość zdjęć... I tak mi zeszło do wieczora...

DSC02728Na mojej uliczce dzisiaj było strasznie głośno. Nie dość, że mam takiego sąsiada, starszego pana, który pasjami puszcza na cały regulator różne belcanto, i stoi na balkonie dumny, że robi coś dla ogółu (a ja bym miała ochotę poprosić go, żeby choć trochę ściszył...), to jeszcze dzisiaj przyjechała tu, nie wiem, jakaś wycieczka, czy rodzina, ale bardzo duża, z dużą ilością dzieciaków. Przyjechali gdzieś z północy Włoch ale robią tyle hałasu jakby przyjechali z Neapolu. Dzieciaki szaleją, dorośli gadają głośno między sobą albo przez telefon, godzinami... A pan sąsiad, kiedy oni tu tak szaleli, próbował sam śpiewać trzęsącym się głosem... Mam nadzieję, że nie będą świętować wieczorem do późnej nocy... 

Prognozy nieubłaganie mówią, że będzie przez trzy dni lać i w dodatku z dnia na dzień ma być coraz zimniej. Miałam w planie Bari, Lecce i Brindisi, ale nie na siłę. Jeśli ma lać i być ponuro, to nie ma sensu... Najbardziej chciałabym zobaczyć choć trochę Bari, no bo to głupio tak, być obok, a nie zajrzeć. Ale zobaczę, może coś się zmieni...

Opublikowano: 08 październik 2021
Odsłony: 181

Oni mają trochę racji  jak mówią, żeby nie wierzyć prognozom...  Jeszcze rano wszystkie prognozy zapowiadały na dziś przelotne deszcze. Tymczasem na zdjęciach możecie zobaczyć, jaka jest pogoda. Kiedy zorientowałam się tak koło 11-tej że nie pada i świeci słonko, ubrałam się ciepło (bo ponoć 17 stopni), kurtka przeciwdeszczowa na wszelki wypadek i poszłam się pokręcić. Chciałam popatrzeć na plaże po drugiej stronie od portu, czyli na północ, ale jednak tam nie doszłam, bo za portem ciągną się zabudowania portowe, transportowe i różne takie nieciekawe.

Dziś na obiad zjadłam puchar kalmarów, ale mam upatrzoną osterię Gallo Nero, na przeciwko mojej plaży, chciałabym tam pójść na pożegnalne jedzonko jutro albo pojutrze.

Jutro już chyba naprawdę będzie lać a na poniedziałek wszystkie prognozy zapowiadają słonko. Oczywiście, znów nic nie wiadomo, ale czegoś trzeba się trzymać planując ostatnie dni tutaj. Na Lecce i Brindisi nie ma co liczyć ale Bari może się jeszcze uda zobaczyć, i najrozsądniej będzie spróbować w poniedziałek właśnie. No a we wtorek... już przeżywam: będzie trzeba wstać o czwartej rano żeby dojechać na czas do Bari na lotnisko. I to będzie koniec podróży, którą traktuję tak, jak by miała być ostatnią moją taką dużą podróżą... Co będzie, los pokaże, jak się okaże, że się pomyliłam, to będę miała niespodziankę :)

PS Od 15-tej faktycznie pada...

Opublikowano: 09 październik 2021
Odsłony: 197

Czasami bywa tak, że nawet w podróży dopadają nas takie życiowe problemy, że chciałoby się już wracać do domu. Taki dzień jest dzisiaj, do tego pada, jest zimno i do niczego. No to dzisiaj będzie dzień milczenia, a jutro ... zobaczymy.

Opublikowano: 10 październik 2021
Odsłony: 168

Dziś mój ostatni dzień w Apulii.Jutro przed świtem wyruszam z Monopoli na lotnisko w Bari no i stamtąt do Modlina i do domu...

Dziś nie pada, jest słonecznie choć zimno, rano koło 10 stopni. Spróbuję się wybrać do Bari choć nie wiem czy to się uda: jest strajk generalny, gwarantowane połączenia z Bari są do 9 rano i od 17.30 wieczorem, to dla mnie o wiele za długo... Myślę, że spróbuję koło południa, jeśli będzie jakiś pociąg to nim pojadę, jak nie, to siła wyższa... Poza tym ostatnie zakupy, pakowanie, sprzątanie, żeby zostawić po sobie dobre wrażenie.

DSC02729Wczoraj wieczorem odwiedziła mnie mama Luzii, Carmela, przyniosła mi w prezencie zrobione przez siebie limoncello i pogadałyśmy troszkę. Myślę, że nazwa mojego mieszkania pochodzi od imion mamy Carmeli i córki Luzii: MeLu'... Było mi tu naprawdę dobrze.

(pod wieczór) Niepotrzebnie się bałam. Pociągi normalnie jeżdżą, nie widziałam żadnego odwołanego, a jedynie małe spóźnienie w pojedynczych przypadkach, tak do 15 minut Pociąg tam miał spóźnienie 8 minut, a z powrotem był na czas. Cieszę się, że udało mi się skasować  mało przyjemne wrażenie z Bari, które dotąd kojarzyło mi się jedynie z dworcem kolejowym, lotniskiem i przepełnionym autobusem, z którego nie widziałam nic, prócz umęczonych pasażerów. Dziś połaziłam po starym mieście tam i z pwrotem, zajrzałam do paru kościołów, w tym do Świętego Mikołaja z Bari (niestety, ta się skupiłam na św Mikołaju, że zapomniałam, że w tym kościele jest nagrobek Królowej Bony... No trudno, nic nie poradzę.

Początkowo było raczej pochmurno, a potem zrobiło się słonecznie, choć wciąż zimno. Zdjęcia dodam już z domu. Teraz mam jeszcze w planie kolację w Czarnym Kogucie no i pakowanie i szybkie spanie, bo wstać muszę, brrr, o 4 rano... Wolę o tym nie myśleć...

Opublikowano: 11 październik 2021
Odsłony: 151

Moje wrażenie z Bari jest trochę może zaskakujące: w porównaniu do innych miast, które tu odwiedziłam Bari wydaje mi się najbardziej … południowe. A przecież jest najbardziej na północ ze wszystkich, w których byłam. Panuje tutaj – na starym mieście – atmosfera, jaką znam z Neapolu, z Sycylii, podczas gdy inne miasta wydają mi jakby bardziej „europejskie”… Uliczki starego miasta w Bari przypominają mi trochę uliczki w Neapolu czy w Palermo. To pranie, te kapliczki ten taki swojski nieład...

Niby te same elementy są i w Monopoli, ale jakoś tak … bardziej stonowane, uporządkowane.. Ogólnie Apulia wydaje mi się odrobinę bardziej europejska, zagospodarowana, współczesna. Jest tu czysto, kierowcy zatrzymują się przed przejściem dla pieszych, oprócz braku kas biletowych na dworcach wszystko inne jest po prostu takie jak znamy. Właściwie to jedyna sytuacja, w której poczułam się jak na dalekim południu to był ten nieszczęsny przejazd autobusem miejskim z lotniska na dworzec po przylocie do Bari. Potem już wszystko było takie jak trzeba :) Ale nie to, żeby nie czuć było tu ducha południa, co to to nie.

Opublikowano: 14 październik 2021
Odsłony: 148

Po powrocie z Bari wyszłam jeszcze na ostatnie zakupy, zdążyłam się dokładnie zgubić, mam nadzieję że po raz ostatni, a po 19 poszłam na zasłużoną pożegnalną kolację do wybranego wcześniej Czarnego Koguta (Gallo Nero). Miałam zamiar wziąć fritto misto, czyli różne smażone ryby, ale zobaczyłam w menu spigola, to bardzo dobra ryba, którą poznałam na Sycylii, więc nagla zmiana decyzji  Do tego grillowane warzywa (cukinia i baklażan), kieliszek doskonałego białego wina. Na stoliku specjalnie dla mnie stała miseczka z oliwkami, butelka oliwy no i do ryby przyniesiono mi gorący chleb, takie małe kąski, wyglądało, jakby świeżo upieczone. O tej porze jeszcze mało gości, ale zależało mi na tym, żeby zjeść jak najwcześniej, no bo przecież pakowanie… To było bardzo miłe zakończenie pobytu tutaj…

No i pakowanie: ze względu na minimalny bagaż podręczny to nie jest takie proste. Przed przylotem tutaj walczyłam ostro z walizką. Chyba przesadziłam z ciuchami, nie wiem. Teraz zastosowałam sposób pakowania, jaki podpatrzyłam na jakiejś stronie: zamiast wkładać poszczególne rzeczy do toreb i tak je wkładać do walizki, ty razem zaczęłam od zrolowania pojedynczo wszystkich ciuchów tak, ze idealnie wpasowały się w rowki na dnie walizki. Kiedy rzeczy są w torbach, te rowki są puste i w ten sposób w walizce jest niewykorzystane miejsce. Również różne drobne rzeczy, ładowarki, drobiazgi itp. Poupychałam oddzielnie, żeby wykorzystać całe wolne miejsce. To działa! Pozostało jeszcze ustawić budziki i szybko spać :)

Opublikowano: 14 październik 2021
Odsłony: 152

DSC02887( W samolocie pisane) Dziś wstałam o nieprawdopodobnej godzinie, bo o 4.05! Na szczęście obudzil mnie budzik a nie jak zwykle mój lęk, że zaśpię, przez co budzę się co chwilę. Ale łatwo nie było… Drogę na dworzec mam opracowaną (mam nawet ściągę: wyjść z domu w prawo, na końcu ulicy skręcić w lewo i iść prosto. Potrzebowałam ponad tygodnia, żeby się tego nauczyć… Ja tu wciąż błądziłam, nawet wczoraj po powrocie z Bari, poszłam na ostatnie zakupy i tak się zgubiłam, że w końcu, po zrobieniu iluś kółek musiałam użyć Google… Wszystko przez to, że uliczki są wąskie i kręte, a stare miasto ma kształt niemal koła. Wystarczy jeden niewłaściwy krok i już jesteśmy w labiryncie. No więc tak mnie stresowała myśl, co będzie jak wpadnę w labirynt idąc na dworzec, że wykułam tę trasę jak tabliczkę mnożenia. Muszę przyznać, że oni tu dbają o to, żeby ci co używają kółek (inwalidzi ale też turyści z walizkami) łatwiej pokonywali krawężniki. Wszędzie, no może prawie wszędzie są dobrze oznaczone zjazdy.

Na dworcu trochę się wystraszyłam, bo na tablicy przed moim pociągiem był wcześniejszy do Bari, który miał odjazd o 4.40, ale był spóźniony o 50 minut! Co prawda mój nie miał adnotacji o spóźnieniu, ale to nie wróżyło najlepiej. Nie wiedziałam, czy wsiąść do tego „wcześniejszego”, czy lepiej poczekać na mój, no i dlaczego takie opóźnienie? Popatrzyłam co ludzie robią, kiedy nadjechał ten opóźniony pociąg, wszyscy pasażerowie wsiedli, no to ja też. I potem już było ok. Wczoraj kupiłam sobie bilet na dziś, połączenie Monopoli Bari i potem Bari Aeroporto. Czyli tym razem wypróbowałam dojazd na lotnisko pociągiem linii Nord Barese. Co prawda to najdroższa opcja, ale chyba najpewniejsza.

No i już - cappuccino na lotnisku z resztą moich amaretti, bezproblemowa kontrola (check In i Green pass), start o czasie i teraz lecę nad Europą. Moja podróż dobiega końca, traktuję ją jak ostatnią taką moją dużą podróż, a co będzie dalej, zobaczymy… 

Opublikowano: 14 październik 2021
Odsłony: 144