Dziś rano pożegnałam Palermo i moje Ostello, żałując że udało mi się tylko jeden raz, (ale za to dobrze), skorzystać z morza. Wczoraj i przedwczoraj lalo, dziś za wcześnie wyszłam. Ostello ma jedną jedyną wadę, że do Palermo jedzie się długo, a potem do centrum drugie tyle, i traci sie masę czasu na dojazdy. Dziś jechałam tylko pól drogi, ale i tak poszło 40 minut, a z czekaniem na autobus prawie godzina. Kiedy wsiadłam w autokar do Trapani, to po 45 minutach jazdy w wielkim korku znalazłam się ... niemal w tym samym miejscu - tuż obok Ostello ...

Trapani odkryłam, studiując mapę Sycylii, a następnie internet. Zafasconowało mnie głównie położenie - całkiem na zachód, na samym końcu Sycylii, tak to widziałam... Na stronie internetowej miasta znalazłam wiadomość od burmistrza miasta, który oferował drukowane prospekty miasta i okolic wszystkim, którzy wypełnią formularz. A więc oczywiście wypełniłam, pisząc o moim marzeniu by tam kiedyś dotrzeć. Po paru tygodniach otrzymałam piękne, kolorowe prospekty z z krótkim listem, zachęcającym do odwiedzin Trapani i zakochałam się w tym miejscu... Kilka lat wertowałam te prospekty, marząc o zobaczeniu tych cudów na własne oczy - czułam się zaproszona osobiście przez burmistrza:), i teraz miałam okazję zobaczyć to w czym się zakochałam...

Drepanum (sierp), zbudowane w czasach rzymskich na wąskim, wygiętym - sierpowatym - przylądku, wchodzącym w morze na wysokości wysp Egady. Rozciąga się poza przylądek aż do stóp Monte San Giuliano i do skraju salin. Jest to doskonały punkt wypadowy do zwiedzenia Erice, wysp Egadzkich, rezerwatu Lo Zingaro jak całej zachodniej części Sycylii.

Po drodze z Palermo do Trapani widoki były niesamowite, szczególnie rezerwat Dello Zingaro, który mam zamiar odwiedzić za dwa dni, widziany z drugiej strony zatoki był zupełnie niezwykły. Wielka góra nad wielką wodą, a ta woda miewa wszystkie możliwe kolory...

W Trapani szybko znalazłam moje B&B 900, pokój mam od ulicy, no ale trudno, za to jest wygodny i mogę spać na dwu łózkach:) - a najważniejsze, że jest internet! (no, nie bez problemów, bo to linux, ale damy radę!)

Po odświeżeniu się poszłam (oczywiście piechotą) w kierunku stacji kolejki linowej, którą wjechałam do Erice.

Opublikowano: 26 wrzesień 2007
Odsłony: 397

Po odświeżeniu się poszłam (oczywiście piechotą) w kierunku stacji kolejki linowej, którą wjechałam do Erice. Erice to przepiękne średniowieczne miasteczko położone na szczycie Monte San Giuliano, 751 m ponad zatoką Trapani. Dawny Eryks, założone przez syna Wenus i Butasa, to miasteczko z potężnymi murami obronnymi, wyślizganym brukiem kamiennych uliczek, placykami, podwórkami, kamiennymi domami i licznymi kościołami. I jest coś jeszcze, co charakteryzuje Erice... zapierające dech w piersiach widoki...

Jadąc kolejką można podziwiać niezwykły widok Trapani, wysp, kolorów morza, saliny z góry. A po wjeździe na gore dopiero zaczęły sie emocje... Nie ma tam miejsca, którego nie warto by sfotografować... Wszystkie drogi wybrukowane są starannie w wyślizgany wzór z kamienia, kamienne domy, mury, kościoły, Wszystko to stłoczone w pradawnych saraceńskich murach...

Czesc domów nie jest zamieszkana, ale jednak dużo ludzi tu mieszka, i najchętniej jeżdżą z Trapani do domu właśnie kolejką linową. Niezwykle to wygląda, gdy kolejka przelatuje nad drogą, którą wspina się samochód czy autobus. A jeszcze lepiej, jak tymi wąziutkimi uliczkami przejeżdża samochód (ruch jest niewielki bo tylko mieszkańcy mogą jeździć, ale i tak robi to wrażenie, zresztą, to sycylijska specjalność, mijanie sie o milimetry).

Nie mogę przestać myśleć o kamiennym spokoju Erice i o ludziach żyjących tam, i jak tam życie wygląda kiedy wszyscy turyści zjadą na noc na dół...

Opublikowano: 26 wrzesień 2007
Odsłony: 429

Po powrocie z Erice na dół postanowiłam poszukać jak się dostać do portu i jak zobaczyć saliny, czyli starodawne zakłady produkujące sol z wody morskiej. Zrobiłam chyba milion kilometrów, najpierw, schodząc z Erice (tej części miasta na dole, pod wielka górą) az do portu, potem wzdłuż portu, gdzie chciałam zobaczyć kawałek morza, ale się nie dało, bo wszystko zasłonił brzydki mur, a potem za kierunkowskazami na saliny, myślałam, ze to dwa kroki, myślałam też że będzie jakiś autobus, jakiś przystanek...

I tak szłam, szłam, i szłam, pod koniec już tylko dlatego, żeby ta droga miała jakiś sens, ale ze strachem, jak ja stamtąd wrócę... Kiedy dolazłam do czegoś, co te saliny wymarzone przypominało, robiło się już ciemno, słońce zachodziło pięknie w stojącej wodzie, byl rezerwat ptactwa, były młyny, a jakże, zobaczylam też dwie kupy soli przy drodze... Jednak chyba do salin, do skansenu, muzeum trzeba pojechać samochodem, a co jak ktoś porusza się pieszo...? Całkiem zapomniałam, że w B&B 900 mogłam pożyczyć gratis rower, a szkoda... Jednak to co zobaczyłam sprawia, że marzy mi się żeby tam wrócić, zobaczyć więcej, dotrzeć do muzeum salin...

Saliny to znane już w starożytności zakłady produkujące sól z wody morskiej. Wiatraki służyły do przepompowywania wody między basenami. Obszar salin Stagnone jest rezerwatem przyrody połączonym ze skansenem.

Najbardziej bałam się się, jak ja stamtąd do domu wrócę, no, bo żadnego autobusu, tylko samochody mnie mijały i ludzie sie gapili, co ja tu sama robię. Ale nikt się nie zatrzymał. Trochę dobrze, bo bałam się sie jakichś zaczepek, i ryzykowne byłoby skorzystać z zaproszenia do samochodu, ale jednak, fajnie byłoby wrócić samochodem, autobusem, motorem czy czymkolwiek...

Dla mnie fakt, że nikt się nie zatrzymał i nie proponował podwiezienia był z pewnego względu pozytywny... Nie jestem młodą, ponętną dziewczyną, ale samotna kobieta w bermudach, o zmroku na drodze, niekoniecznie widać, że niemłoda, moglaby mieć problemy. Widać wyraźnie różnicę zwyczajową między tym co było i tym co jest, i to mnie cieszy.

Wiem, że gdybym się zatrzymała, podniosła rękę, każdy samochdód by się zatrzymał, ale wróciłam na własnych, bolących nogach i trafiłam do autobusu, no i do domu... Jutro chce jechać do Marsali i Mazary... A najpierw trzeba się wyspać i nogi wykurować.

Opublikowano: 26 wrzesień 2007
Odsłony: 410